wtorek, 10 listopada 2015

Ogłoszenie

No cóż mogę powiedzieć. Brak weny i czasu. Kilka blogów i natłok wszystkiego, a ja niestety się nie rozdwoję ( a szkoda :< ). Nie podoba mi się to,  że piszę bo piszę i wstawiam jakieś tyci rozdziały, a wy na pewno chcecie coś dłuższego. Jak będę miała dosyć długi rozdział, który mnie zadowoli w miarę to wstawię. Ale coś czuję, że to szybko nie nastąpi, choć oczywiście będę miała to na uwadze by tu pisać. Jednak jeśli nie wstawię nic do czerwca przyszłego roku to nie radzę liczyć na to, że coś jeszcze wstawię. Jedyne wytłumaczenie jakie jest to to, że brak czasu. Egzamin na czeladnika, praca, szkoła i pilnowanie rodzeństwa, a jeszcze znaleźć chwilę odetchnięcia dla siebie.... Trochę trudno to wszystko pogodzić ale nie ma co narzekać. Tak więc nie przeciągając dłużej. Dziękuję Wszystkim Z  Całego Serca co czytali mój blog :* Jesteście kochani <3

środa, 16 września 2015

Rozdział 34

- Baby. - Mruknął pod nosem Rainer i ruszył w ślad za nią.
Sam nie wiedział co nią kieruje, że tak bardzo chce się go pozbyć. Prawidłowo powinna go już pokonać i nie męczyć się z nim lecz walczyła na cmentarzysku gdzie traciła magię i dodatkowo ją wysysano z niej.
Wymieniała  się pięściami ze Smoczym Zabójcą. On albo ona obrywali na przemian. Sam nie wiedział czy ma tam pójść  i pomóc Angeli czy lepiej zostać i czekać na odpowiednia okazję i ją wykorzystać. Widząc jej wzrok postanowił wybrać drugą opcje.
Z każdym ciosem czuła jak opada z sił. Chciała zakończyć to jak najszybciej lecz nic nie szło według jej myśli. Przywołała miecz i zablokowała jego pazury. Kolano wbiła mu w żebra, a ten się skulił i oberwał łokciem w głowę. Poleciał na ścianę. Kurz opadł, a on leżał i nic nie robił. Udawał, że jest nie przytomny i czekał na odpowiedni moment by ja zabić. Słyszał szuranie, dźwięk ciągnącego miecza po ziemi. Stukot butów głośnym echem coraz bliżej jego, dźwięk bicia jej serca przyśpieszonego, oddech plytki i szybki. Spiął mięśnie i słysząc ten ostatni krok blisko siebie wstał i przebił jej pierś na wylot. Cieszył sie, że ją zabił, że wydała ostatnie tchnienie, krew jej leciała z piersi nurtem by po chwili jej całe ciało zmieniło się w krew i rozpłynęło z pluskiem na ziemię. Krew go cała ochlapała, był szczęśliwy jednak coś mu nie pozwalało sie cieszyć tym. Miał z nią porachunki. Kiedyś poznał ją jako mała dziewczynkę bez serca. Mordowała każdego kogo napotkała, aż trafiła na niego. Walczyli zażarcie, nigdy nie spotkał kogoś tak potężnego jak ona. Nigdy z nikim nie przegrał ale z nią było inaczej. Dziecko pokonało Króla Wodnych Smoków i ukradło jego cenny skarb. Karmazynowe Serce. Schował go tysiące lat temu na dnie wodospadu i pilnował go by nic mu się nie stało, jednak 9 lat temu ona się pojawiła i wzięła. Od tamtej pory robił wszystko by odzyskać swój skarb. Ale ich spotkanie go zdziwiło. Nie pamiętała go, a przynajmniej odniósł takie wrażenie.
Tak pochłonęły go wspomnienia, że nie zauważył iż to był podstęp. Angela użyła na sobie magii by wyglądało na to, że umiera. Krew, która rozlała się po ziemi zaczęła się zbierać w jedno miejsce by po chwili unieść się i ułożyć sie w kształcie człowieka. Krew zaczęła ściekać by ukazać ciało Angeli.
Rainer stający niedaleko nie wiedział co się stało. Widział jak ona umiera na jego oczach. Nie mógł sie ruszyć, szok sparaliżował go doszczętnie ale gdy krew sie zebrała i zobaczył ją znowu potrafił funkcjonować.
Ruszył biegiem w jej stronę jednak ona była szybsza. Paznokcie w prawej ręce zmieniły sie w pazury, a skórę pokryły łuski. Jednym szybkim ruchem ścięła mu głowę. Krew leciała na wszystkie strony, a ciało padło głucho na ziemię.
- Co mu zrobiłaś? - Spytał Rainer podchodząc do niej. Widząc, że jest goła, a jedynym jej ubraniem była krew szybko ściągnął swoja bluzkę i podał jej lecz się nie ruszyła.
Nie wiedział o co może chodzić. Nie zważając na to czy będzie protestować podszedł do niej i założył jej. Niestety teraz żałował, ubiera sie tak skąpo. Kamizelka prawie nic nie zasłania, a jej wielkie piersi w niczym nie pomagały. Ściągnął narzutę, która miał przywiązaną wokół bioder i został na samych spodniach. Narzutę zawiązał wokół jej bioder wtedy też oparła się o niego.
- Zabiłam go. - Odezwała się głucho, a na piersi poczuł coś mokrego.
Przygarnął ja do siebie i oparł brodę o jej głowę. Nic nie rozumiał, a miał do niej tyle pytań jednak wiedział, że to nie jest odpowiednia pora.

Fiore

Minęło trochę czasu od śmierci jego siostry. W gildii nic sie nie zmieniło. Każdy cieszył się, że Natsu wrócił do siebie. Zawsze wesoły, głupi, zabawny i wszędzie robił demolkę jednak on tylko udawał. Niechciał sprawić im problemu ze swojej strony. Dlatego udawał.
Ciągle cierpiał z powodu swojej siostry. Obwiniał się za swoja głupotę, za swoją nieodpowiedzialność.
- Te dzieciak. - Usłyszał głos Demona wewnątrz glowy. - Posłuchaj...
Demon w jego wnętrzu na poczatku cieszył się tym, że ten dzieciak cierpi ale zaczęło go już to irytować. Nigdy nie myślał, że On, Wielki Demon, który siał spustoszenie i strach w sercach ludzi trafi do takiego dzieciaka, który jest głupi, naiwny i nierozgarnięty, a on zacznie czuć do niego skruchę. Irytowało go to bardziej niż by chciał. Przez co zaczynał być niestabilny emocjonalnie i nie chcąc tego przejmował kontrole nad dzieciakiem i zabijał wszystkich dookoła. Niby wiedział, że jego siostrze nic nie będzie ale czuł sie źle nie tylko raniąc dziewkę co samą swoją siostrę.
Dziewka nie miała prawa umrzeć dopóki w jej wnętrzu jest jego siostra.

poniedziałek, 22 czerwca 2015

LevyxGajeel : Odbicie

Zwyczajny dzień. Słońce wisi wysoko na niebie i grzeje mieszkańców. Ludzie chodzą na spacery, idą do pracy, a dzieci i nastolatki do szkoły. Zwyczajny dzień w zwyczajnym mieście.
Drobna niebiesko włosa dziewczyna właśnie przeprowadzała się do nowego domu. Byłą niska, drobna, można było odnieść wrażenie, że się w każdej chwili złamie ale charakter miała mocny. Miała brązowe oczy, drobny nosek i słodkie małe usta. Była śliczna, a ubrana w sukienkę żółtą i włosy zgarnięte chustą wręcz olśniewała ale miała jedną wadę według mężczyzn. Nie miała biustu.
Odczuwała to dosyć mocno i miała przez to kompleksy.
Gdy osiągnęła pełnoletność postanowiła się przeprowadzić do Magnolii. By zacząć wszystko od nowa i tak o to znalazła się teraz przed domem rodzinnym kupionym za marne grosze. A dlaczego?
Ponieważ ludzie mówią, że tu straszy. Że mieszka duch.
Levy w takie rzeczy nie wierzyła więc go kupiła mimo, że odradzali. Całe popołudnie zajęło jej wnoszenie rzeczy do domu bo nikt nie miał zamiaru jej pomagać nawet ludzie od przeprowadzek. Zbliżał się wieczór, a ona byłą już zmęczona, spocona i głodna. Postanowiła pójść do sklepu po jakiś chleb i kilka składników do niego. Gdy w końcu wróciła i zjadła kilka kanapek, wyciągnęła piżamę, szczotkę do zębów, szampon, płyn do kąpieli, odżywkę i ręcznik z kartonów.
Ruszyła wolnym krokiem do łazienki. Była duża i jasna. Miała niebieskie i srebrne akcenty. Duże lustro nad umywalką, prysznic, toaletę i przede wszystkim wannę.
O tym teraz marzyła. O gorącej kąpieli i chwili relaksu po ciężkim dniu roboty. Napuściła ciepłej wody do wanny po czym zaczęła się rozbierać. Podeszła do umywalki i umyła zęby.
Mimowolnie spojrzała na siebie w lustrze i westchnęła cicho. Wiedziała, że jest ładna ale ten brak piersi ją dobijał za każdym razem. Im dłużej patrzała na siebie w lustrze tym bardziej odnosiła dziwne wrażenie, że to lustro patrzy na nią. Pokręciła głową i poszła w stronę wanny. Zakręciła wodę i weszła, zanurzając się po samą szyje.
- Uch. Jak przyjemnie! - Jęknęła i oparła głowę, zamknęła oczy i cisza.
Ta cisza była błoga. Brakowało jej tego. W domu zawsze coś się u niej działo i nie miała nawet chwili dla siebie. Cieszyła się ale po kilku minutach ta cisza ja dobijała. Zawsze ktoś chodził, słychać było rozmowy rodziców, a teraz kompletnie nic.
Otworzyła oczy i mimo woli skierowała wzrok na lustro. Znowu odniosła to dziwne wrażenie, a teraz zdawało się jej, że ono faluje. Przetarła oczy i nic.
Czym prędzej się umyła i wyszła z wanny. Wytarła się do sucha, ubrała i skierowała się do sypialni. Ten dom był dwupiętrowy. Jedna kuchnia, duży salon, jadalnia, dwie łazienki, trzy sypialnie, strych i garaż. Co dziwniejsze w każdym z tych pomieszczeń było lustro. Dziwiło ją to, a teraz gdy było ciemno miała wrażenie, że te lustra je obserwują. Weszła do pierwszej lepszej sypialni i zamknęła drzwi.
Sypialnia ta miała co najważniejsze, a mianowicie łóżko dwuosobowe, komodę i w standardzie lustro dosyć bardzo duże. Weszła pod kołdrę i się ułożyła wygodnie. Myślała, że zaśnie od razu jak zawsze ale nie. Los sprawił, że się wierciła. Zrezygnowana otworzyła oczy i chcą nie chcą spojrzała na lustro. Zlękła się widząc coś bladego ale gdy mrugnęła nic nie było.
- To... nie możliwe. - Mruknęła i postanowiła się zakryć kołdrą po samą głowę i na siłę zasnęła.
Gdy się obudziła ponownie było już rano. Nie czuła się ani trochę wypoczęta, a dziś musiała się wreszcie rozpakować do końca i urządzić.
Zmęczona wstała i zeszła do kuchni. Zrobiła sobie kanapki i z niesmakiem je zjadła. Wcale nie czuła ich smaku, przeżuwała automatycznie, jak robot. Gdy zjadła zaczęła się urządzać w domu.

Dni mijały, a Levy z dnia na dzień coraz mniej spała. Wrażenie z  lustrami ciągle pozostało, a nawet zdawało się jej, że kogoś tam widzi. Czasami coś czerwonego, innego dnia coś ciemnego.
Dziś była piękna i pogodna pogoda lecz sama Levy tego nie czuła. Była wykończona i zła. Dziś postanowiła, że wyrzuci wszystkie lustra oprócz tego w łazience bo musi się gdzieś przeglądać. 
Zabierała po kolei każde lustro z pomieszczenia i wynosiła na dwór. Ostatnie lustro które jej zostało to u niej w sypialni. Gdy je ściągała coś wypadło. Odstawiła lustro na bok i sięgnęła po kartkę. Jak się okazało było to zdjęcie. Dwóch mężczyzn i kobieta. Z tyłu stała para. Kobieta o jasnych włosach z pięknym uśmiechem, ubrana w letnia sukienkę koloru turkusowego, obok niej mężczyzna w krótkich czarnych włosach z zarostem ubrany w bluzę, a trochę z przodu po miedzy nimi inny mężczyzna łudząco podobny do mężczyzny wyżej. Tylko, że on miał czarne długie włosy, ubrany na czarno. Widać było jego czerwone oczy i to ile ma kolczyków na twarzy. 
O dziwo Levy on się spodobał. Wyglądał na łobuza, który gardzi życiem ale pasowało to do niego. 
Jak próbowała sobie go wyobrazić ubranego tak normalnie to nie mogła. 
Domyśliła się, że to rodzina. Mieszkańcy tego domu, bo w tle widać było zarys budynku. 
Słyszała, że ktoś tu szybciej mieszkał ale to było pięćdziesiąt lat szybciej. Wszystkie pamiątki i inne cenę rzeczy sprzedali lub wyrzucili, a inne rzeczy bezwartościowe zostawili. 
Słyszała że ta rodzina została zamordowana bardzo okrutnie, a zwłoki ciągle są w tym domu. I inne tego typu historie. Że ich duchy ciągle tu są bo chcą zadość uczynienia za ten straszny los.
Westchnęła cicho i wstała. Chciała wziąć lustro ale zobaczyła odbicie. Odbicie mężczyzny z fotografii. Czerwone oczy przesiąknięte nienawiścią, a jednocześnie ciekawością. Długie, lśniące czarne włosy. Kolczyki w uszach, nad brwiami, przy nosie z obu stron wzdłuż i na brodzie. Ubrany w czarne ciuchy. 
Sama nie wiedziała co ma zrobić. Wstrzymała oddech bo zapomniała jak to się robi. Duch widząc to prychnął i się odezwał: 
- Oddychaj! - Warknął, a to wzięła szybko oddech. 
Odetchnęła i się cofnęła trochę do tyłu.
- Ty... - Zaczęła ale musiała wziąć jeszcze jeden uspokajający oddech. - Ty jesteś duchem? - Zapytała, a ten zrobił grymas.
- Owszem i co z tego?! - Znowu warknął zły. - Co robisz w moim domu?! Precz!! - Krzyczał na nią lecz ona się nie ruszyła z miejsca. 
Patrzała na niego przez chwile by po chwili usiąść na łóżku
- Teraz to mój dom. - Odezwała się spokojnie i zobaczyła jak między jego brwiami robi się kreska. - Powiedz.. Czy tylko na lustrach jesteś widoczny? 
Nie odpowiedział jej lecz zniknął. Levy próbowała jeszcze jakoś z nim porozmawiać lecz nic z tego. Postanowiła to lustro schować pod łóżko i zeszła na dół. Zastanawiała się dlaczego z nim rozmawiała? Dlaczego nie wybiegła z tego domu ? Dlaczego jest taka spokojna i dlaczego robi się jej go żal ? 

Przez następne kilka dni miała spokój jednak on się jej śnił. Widziała go jak zamykała oczy. Chciała go jeszcze raz zobaczyć lecz nie odpowiadał. Robiło się jej smutno z tego powodu. 
Po ciężkim dniu pracy postanowiła wziąć kąpiel.  Napuściła wody, rozebrała się i weszła do wanny, a gdy z przyzwyczajenia spojrzała na lustro zobaczyła go. Ich wzrok się skrzyżował. Ona czerwona jak burak, a on.... pożądał jej. 
Szybciej jak żył spotykał się z wieloma dziewczynami jednak nigdy nie spotkał takiej. Drobna i mała, w każdej chwili można ją łatwo skrzywdzić. Mądra i ładna. Nigdy takiej nie widział i po raz pierwszy cieszył się, że ma takie życie bo spotkało go coś miłego. Zawsze przeklinał swoje życie, miał go dosyć, a nawet nie wiedział czy może nazwać to życiem. 
- Hej. - Odezwał się i cały czas ją obserwował, a ta się zanurzyła bardziej by zasłonić siebie. - Nie masz się czego wstydzić. Już mnóstwo razy ciebie widziałem nago, gihi. 
Ta słysząc to bardziej się speszyła.
- Zboczeniec! - Krzyknęła i odwróciła głowę. 
- Baby. - Mruknął i znowu zniknął. Znikając zrozumiał, że naruszył jej prywatność. 
- Czekaj! - Krzyknęła ponownie, a ten się pojawił słysząc ją. - Dlaczego się nie pojawiłeś jak szybciej ciebie wołałam. 
- Nie chciało mi się. - Odparł. 
Został przy niej gdy się kąpała. Rozmawiali cały czas. Na wszystkie tematy jakie im przyszły do głowy, aż woda w wanie zrobiła się zimna i Levy musiała wyjść. Szybko się umyła i wyszła zakrywając się ręcznikiem.
- Mogę o coś zapytać? - Stanęła przed lustrem, patrząc prosto w oczy. Kiwnął głową na znak zgody. - Jak to jest być duchem? - Zapytała cicho. 
Przez chwile się nie odzywał więc zaczęła się wycierać, zapominając  o jego obecności na chwilę. 
- To dziwne uczucie. - Zaczął patrząc się na nią. Pochłaniał ją wzrokiem. - Niby oddychasz ale tlen ci nie jest potrzebny. Tak samo jedzenie, picie i inne rzeczy nie zbędne szybciej do życia już nie są.  Tego nie da się nazwać życiem lecz egzystencją. Jesteś bo jesteś, a każdy się ciebie boi i ucieka. 
- Każdy oprócz mnie. - Dodała gdy zamilkł na chwile. - Jak masz na imię? 
- Gajeel Redfox. 
- Levy McGarden. Miło mi. - Uśmiechnęła się do niego ubrana w piżamę.  - Jak umarłeś? - Zapytała. 
Zdziwił się słysząc to pytanie i się zastanawiał czy taka drobna istota powinna słyszeć to jak został zamordowana. 
- Nie pamiętam. - Skłamał bo nie chciał jej tego mówić. Sam nie lubił tych wspomnień. 
Ciągle pamięta jak spał w nosy. Tak samo rodzice. Usłyszał jakiś głośny huk i postanowił to zobaczyć. Po chwili nastąpił kolejny. W jego czasach, a raczej w jego kraju broń palna nie występowała więc nie znał tego charakterystycznego huku. Zaciekawiony wstąpił do pokoju rodziców i zobaczył jakąś postać stojącą, a z głów jego rodziców leciała krew. Chciał uciec lecz oberwał w bark i upadł. Napastnik chwycił go za kostkę i pociągnął do pokoju rodziców. Coś mówił do niego lecz nie rozumiał jego języka. Bronił się tyle ile mógł lecz na marne, poczuł  ból w plecach i tak raz za razem. Sam nie wiedział ile razy go dźgnął nożem lecz wiedział jedno. To dla niego koniec. Przed samą śmierć uskarżał się na to, że tak krótko żył, że nie tak powinno być. 
Gdy zamknął oczy myślał, że nie otworzy ich jeszcze raz lecz się mylił. Otworzył je i zobaczył ciała rodziców i swoje. Nie wiedział co się dzieję do póki nie przyszli inni ludzie. Zrozumiał, że utkwił w lustrze. Po kilku latach mógł się chować , przemieszczać się po wszystkich lustrach w domu, jak i straszyć ludzi. Sam nie  wiedział co o tym myśleć. Do dziś nie wiedział.
Levy poszła do pokoju i wyciągnęła lustro, które położyła blisko łóżka. 
- Gajeel. - Odezwała się, a ten pojawił się przed nią. Przyłożyła rękę do lustra. - Miło mieć współlokatora. - Uśmiechnęła się ciepło. 
Nie wiedział co powiedzieć więc przyłożył swoją rękę do lustra. 
- Racja. - Mruknął i miał wrażenie, że czuje jej ciepło przez to lustro. 

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Rozdział 33

Dwójka Smoczych Zabójców przemieszczała się po cmentarzu.  Różowo włosa kobieta i brązowo włosy mężczyzna biegli przed siebie. Ona pewna siebie w zbroi Smoka Śmierci, on zdziwiony.
Nigdy nie sądził, że Smoczy Zabójca posiada takie zdolności, a sam nim jest.  Widział w jej oczach niebezpieczne ogniki. Jej oczy się czasami jarzyły czerwienią, co mu się nie podobało. Widział już co się stało z Natsu i nie chciał wiedzieć jakie będą konsekwencje tego jak Angela straci kontrole nad sobą. Jest  jednym z najpotężniejszych magów i mogłaby roznieść cały kontynent bez chwili wahania.
Przeciwników było mnóstwo jednak nic nie musiał robić. Smoczyca wszystkich wybijała i pochłaniała ich magie jak swoją własną. Każda rana jaka powstawała na jej ciele regenerowała się natychmiast.
Rainer czuł się bezużyteczny jednak nie miał zamiaru się teraz wtrącać czy zostawić. Wiedział, że się jej przyda i to bardzo ale musi czekać cierpliwie.
Choć zyskała więcej siły to źle się z tym czułą, ponieważ jej Demon się pobudzał do życia i chwilami traciła panowanie nad sobą.
- Wiesz gdzie jest jego kryjówka? - Zapytała w połowie drogi.
- Tak. - Odezwał się od razu. - Tędy.
Skręcił na prawo i ruszył szybciej, a Angela za nim zabijając kolejnych przeciwników i ochraniając tym samym Rainera. Nie zamierzała dopuścić do tego by się wtrącał i przeszkadzał, a tym bardziej żeby coś mu się stało.
Po kilku minutach biegania przeciwników było coraz mniej i widać było już jaskinie z której jarzyło się niebieskie światło.
- Cięcie 49 Śmierć Kary Umarłych! - Krzyknęła i zaczęła przecinać powietrze dookoła siebie. Wytworzyła w ten sposób czarną siatkę, która pognała na ostatnich przeciwników z niebywała prędkością. Działo się to zaledwie sekundę i nikogo już nie było.
Bez chwili wahania pognała czym prędzej do jaskini zostawiając z tyłu chłopaka. Przemierzając ten dystans zmieniła zbroję na Wodnego Smoka. Dzięki temu miała odporność na wodę aż do 50%.
Zbroja była z zielono-niebieskich łusek. Napierśnik wyglądał jak muszlę, na rękach miała rękawy ze szponami a między nimi były błony. Spódnica była do połowy ud, a buty wyglądały tak samo jak rękawice. W dłoni dzierżyła trójząb.
Wbiegła do jaskini, a w jej stronę leciała kula wody, którą zablokowała mieczem. Choć oberwała trochę.
- Witaj.... - Usłyszała za plecami, a ta otworzyła szeroko oczy.
- .... I żegnaj. - Odezwał sie Rainer i go uderzył z całej siły, a Król Wodnych Smoków odleciał na przeciw legła ścianę. - Nie uciekaj mi tak więcej. - Odezwał sie wściekły do Angeli, a wzrokiem sprawdzał czy nic jej nie jest.
Odetchnął gdy zobaczył, że ma kilka zadrapań.
W odpowiedzi prychnęła i skoczyła w stronę Króla.

środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział 32

Nie spodziewał się takich słów z jej strony ale czuł szczęście słysząc je od niej. Przez te trzy lata czul pewną pustkę nie do opisania i nie wiedział czemu. Ale gdy ją zobaczył zrozumiał. Zrozumiał, że tęsknił za nią i to bardzo, za bardzo.
Teraz miał ją znowu przy sobie jednak.... Nie tego chciał.
Chciał ja codziennie przytulać, całować, chodzić na misje i takie tam ale nie mogli się to teraz stać. Szła teraz do Króla Wodnych Smoków i mogła by zginąć.
Wiedział, że jej to nie wybije z głowy ale będzie przy niej i będzie ja chronił choćby za cenę życia.
Teraz leżała i spała. Całe cmentarzysko wysysało magie z ciała ale są tak zwanie martwe punkty, które nie pobierają magię i są właśnie jednym z takich miejsc.
Jaskinia była chroniona polem nie do zdarcia chyba , że by pochowano jakiegoś Smoczego Zabójcę to zmienia postać sprawy.
Miała nadzieje, że zasnął ale niestety było inaczej. Leżał za nią i obejmował rozmyślając.
Po jakimś czasie wstała i spojrzała na niego.
- Nie idź ze mną. - Odezwała się cicho i spojrzała na niego błagalnie.
Nie chciała żeby coś mu się stało, tak samo Natsu. Nie wybaczyła by se tego gdyby, któreś z nich poświęciło by życie dla niej albo by nawet zostali rani. Obwiniała by się o wszystko.
Widział w jej oczach rozpacz na ta myśl. Wstał i przytulił do siebie, mocno.
- Przepraszam lecz nie mogę tego zrobić. Bez względu na wszystko idę z tobą.
Chwycił ją za ramiona na długość swoich i spojrzał prosto w oczy. Spuściła wzrok. Wiedziała, że przegrała i nie zmieni tego.
Cholera!
Przemknęło jej przez głowę i ruszyli w stronę wyjścia. Nie wiedzieli co ich czeka na zewnątrz. Jak tylko wyszli zobaczyli dookoła jaskini chodzące trupy. Nie które miały jeszcze jakieś części ciała, inne były tylko szkieletami.
- Widzę, że Król Wodnych Smoków nas przywitał. - Pięścią przybiła do otwartej dłoni i uśmiechnęła się.
Trochę się rozgrzeje za nim się z nim spotka i pasowało jej to.
Przywołała zbroje Smoka Śmierci i broń. Zbroja przypominała szkielet i miała czarą pelerynę. Napierśnik wyglądał jakby były tam kości od żeber, zaś z tyłu było widać kości kręgosłupa. Fartuch i zarękawie łączyły się ze sobą tworząc kości bioder i ud. Nakolanniki, nagolenica i trzewiki tworzyły jedną całość też tworząc kości. Wszystkie te części były pokryte czarną zbroją, która w dotyku była jak maź przez co mogło się wydawać, że zbroja nic nie osłania.
W ręce pojawiła się kosa o trzech ostrzach, a w drugiej miecz z dwoma ostrzami, które miały wygrawerowane krzyże na ostrzach. Peleryna zasłaniała cały tył i głowę, a na niej były wszyte małe srebrne krzyże, które pod lekkim wiatrem obijały się o siebie i dzwoniły jak dzwoneczki.
Na jej twarzy powstała blizna, która przechodziła przez przekątną twarzy, a oczy miały kolor czarny, zaś źrenice przypominały kształt krzyży i były białe.
Miecz schowała za plecy ale w każdej chwili mogła z łatwością wyciągnąć go. Rękojeść była skierowana w stronę biodra, a ostrze ku głowię. Peleryna wszystko zasłaniała więc przeciwnik jej nie widział.
Podniosłą głowę do góry i chwyciła oburącz kosę, a ostrza skierowała w stronę przeciwników. Pochyliła się lekko do przodu i po chwili znalazła się za nimi.
Po sekundzie powstał wybuch, a chodzące trupy Smoczych Zabójców mieniły się w pył, a ich reszta magii zmieniła się w różnokolorowe nicie. Każdy kolor nici mówił jakiej magi używał Mag.
Nicie uniosły się i poleciały w stronę Smoczycy, które zostały pochłonięte przez krzyże.
Zaczęły się świecić na srebrno, a Angela poczuła napływającą moc z ofiar do niej.
Uwielbiała tą zbroje. Każdy pokonany przez nią przeciwnik dawał jej więcej siły i nie słabła, a o regeneracji ciała nie musiała się martwić. Działo się to automatycznie i bardzo szybko.
Rozejrzała się dookoła i zobaczyła mnóstwo przeciwników.
Z uśmiechem na ustach ruszyła dalej.


Bolała go strasznie głowa, a potem poraziło go światło słoneczne. Przymrużył oczy by się przyzwyczaić do jasności. Gdy to nastąpiło poczuł czyjeś ciepło i ciężar na brzuchu.
Przeniósł tam wzrok i zobaczył blond włosy. Przez jego usta przemknął nikły uśmiech, który po chwili zniknął przypominając sobie co się stało.
Mimowolnie jego ręką zawędrowała na głowę Magini i zaczął ja głaskać delikatnie, powoli i rytmicznie. Przez sen zamruczała cicho na znak aprobaty. Podobało się jej to.
Sam nie wiedział co teraz ma robić. Zabił swoja siostrę o której rzecz biorąc nic nie wiedział ale ciągle jednak to jego siostra i dopuścił się najgorszego.
Jedyne co mógł zrobić to pozbawić siebie życia. Skoro zabił Angele to równie dobrze mógł kogoś z gildii zabić.. nawet o tym nie wiedząc. Mógł nawet w każdej chwili stracić kontrole nad sobą i już się nie wybudzić. Patrzeć na śmierć bliskich z jego ręki jednocześnie jednak nie z jego.
On choć nic przez te trzy lata nic nie robił to ciągle był, aż w końcu zapomniał się i stracił czujność. Przejął jego ciało, jego umysł i... zabił ją.
Aż do teraz pamięta to zdarzenie. Minął zaledwie tydzień, a pamięta to jak dziś. Pamięta jak jego umysł przeniósł się do ciemnej, mokrej otchłani bez wyjścia. Zapominał kim jest. Był jak chodzący trup do póki nie usłyszał głosy. Był słaby, bardzo słaby ale im bardziej się na nim skupiał przez tą otchłań pojawiały się drobne światełka. Przebijały się jak bicz, a gdy się uchwycił tego głosu, zaczął wszystko widzieć. Widział jak krzywdzi siostrę, a ona nic z tym nie robiła tylko ciągle próbowała do niego dotrzeć po przez słowa i udało się jej ale za późno. W chwili kiedy przejmował stopniowo panowanie nad ciałem. ON, ten DEMON ją zabił, a On na to pozwolił.
Czy zasługiwał na życie skoro zabił jedną ze swoich najbliższych osób? Nie....
- Natsu.. - Usłyszał cichy głos Lucy.
Ten głos go wyrwał z czarnych myśli.
Racja. Bez względu  na wszystko mam rodzinę, która by płakała za mną, która aż do dziś mnie chroniła, a ja ich. I mam osoby, które kocham i żyją. Będę dla nich żył tak długo by je chronić. Igneel, Happy, Lucy, Star i Przyjaciele. Oni są dla mnie najważniejszy i do póki ich mam, do póki żyją.. ja też będę żył. 
Poleciały mu słone łzy na samą myśl jakby mógł ich skrzywdzić w jakikolwiek sposób. I to jakby mógł skrzywdzić swoją siostrę. Ona by tego nie chciała by przestał żyć. Ona mogła by się obwiniać.
- Będę żył dla ciebie by potem ci wszystko opowiedzieć jakie przeżyłem przygody z Przyjaciółmi.

czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 31

Denerwowało ją to. Ale czy miała inny wybór? Raczej tak ale ten wydawał się jej najlepszy.
Mogła chociaż w innych okolicznościach to zrobić ale czasu było coraz mniej.
Gdyby powiedziała mu prawdę na pewno by z nią poszedł. Nie mogła do tego dopuścić. Za wszelką cenę, nigdy nie mogłaby do tego dopuścić.
Śmierć tylko by go spotkała. Nie chciała go widzieć konającego ale sama pozwoliła mu patrzeć jak ona kona wiec gdzie tu sprawiedliwość?
Nie ma jej i nigdy nie było. Zawsze trzymała się z daleka od niego i prawie nic się nie nacieszyła nim.
Tylko trening, trening i trening. Nic po za tym.
Nie chciała go zranić, dlatego była daleko, a jednak popełniła błąd. Popełniła go zbliżając się do niego. Była tak ciekawa jaki on jest kiedy ma się go u swego boku.
Czuła ciepło...miłość....bezpieczeństwo..
Jednego była pewna. Gdyby miała komuś powierzyć swoje życie, wybrałaby jego. Bez wątpienia.
Więc dlaczego teraz idzie bez niego? Dlaczego mu nie powiedziała jakiejś wymówki? Tylko pokazała złudzenie swojej śmierci przez niego?
Odpowiedź była zadziwiająco łatwa. Bała się.
Do jej uszu dotarł dźwięk wycia. Była coraz bliżej. Strach ogarnął jej ciało. Chciała się cofnąć i uciec stąd jak najszybciej i najdalej od tego miejsca.
Nigdy nie czuła takiej presji jak dziś. Nie było to jakieś zwykłe miejsce. To był cmentarz. Cmentarz Smoczych Zabójców. Każdy Smoczy Zabójca był tu chowany bez względu na wszystko. Rada dawno temu tak zadecydowała i już tak zostało. Tylko Smoczy Zabójca i członkowie Rady mogli znaleźć to miejsce.
Rada może je znaleźć ponieważ sami je wybrali, zaś Smoczy Zabójca dlatego, że czuje magię. Martwa magię. Jest ona potężną i na dodatek skupiona w jednym miejscu.
Zabójca czuje się jakby sam miał zaraz skonać i cierpieć w męczarniach.
Niestety tutaj był jej cel. Mieszkał tu jak gdyby nigdy nic. A był Smoczym Zabójcą.
Zastanawiała się jak to jest tutaj mieszkać i dlaczego on tu mieszka. Znajdzie odpowiedź tylko u niego.... Jeśli odpowie. Równie dobrze może ja od razu zabić.
Z każdym krokiem czuła jak ta ziemia i powietrze wysysa jej moc. Czuła się słabsza ale na jej szczęście miała ogromny zapas mocy wiec trochę to zajmie czasu za nim straci całą moc.
Robiąc kolejny krok do przodu nadepnęła na Eksplodującą Lacrime. Odleciała kawałek drogi i zamiast uderzyć w ziemię wpadła w czyjeś ręce.
Widziała tylko nie wyraźną postać. Nie mogła skupić wzroku.
Postać się tylko uśmiechnęła i ruszyła w przeciwną stronę. Prowadził ją do jaskini.
W jaskini był rozpalony ogień i rozłożony jeden materac. Położył ją na nim. Nie miała żadnych poważnych ran tylko zadrapania. Była wykończona od utraty mocy.
Nie chciała spać ale powieki same się jej zamykały więc nie miała za dużego wyboru.
Kiedy znowu odzyskała przytomność, słyszała szelest i zbliżające się kroki w jej stronę. Udawała, że śpi i czekała, aż podejdzie bliżej. Słyszała jak staje koło jej i po chwili poczuła jego oddech przy swojej twarzy.
Otworzyła oczy i chwyciła go za rękę. Obróciła się i przygniotła do ziemi ale po chwili znowu się przekręcili i ona znowu leżała na ziemi. Polizał ją wzdłuż szyi.
- Jak zawsze dzika. - Usłyszała dobrze znany jej głos.
- Rainer. - Mruknęła cicho.
Podniósł głowę i zobaczyła jego niebieskie oczy.  Mimowolnie przeszedł ją dreszcz.
- Zostawiłaś mnie bez słowa. - Miał smutny wyraz twarzy ale jego oczy się iskrzyły.
Chciała się uwolnić więc przyłożył swoje kolano do jej krocza. Od razu przestała się ruszać i wciągnęła gwałtownie powietrze. Pochylił się w jej stronę i przejechał nosem po jej policzku.
- Tęskniłem. - Wymruczał jej do ucha i wystawił język.
Lizał jej ucho, a ona próbowała nie reagować na to.. jednak było ciężko. Robił to dość intensywnie i nie zamierzał przestać. Mocniej przycisnął swoje kolano do jej krocza. Usłyszał jej ciche jęknięcie i ciężki oddech.
Po chwili obróciła swoją twarz w jego stronę. Domyślił się czego chce więc ją w końcu pocałował. Sam tego chciał i to bardzo. Wsadził jej język do ust i pogłębił pocałunek. Nie odrywali się od siebie baaaardzo długo.
W końcu odwróciła twarz Angela by nabrać powietrza. Już dawno puścił jej ręce y mogła go bliżej przyciągnąć do siebie.
Już zapomniała o tym uczuciu. Niby tylko 3 lata ale teraz zdała sobie sprawę jak za nim tęskniła. Chwyciła w swoje dłonie jego policzki i spojrzała prosto w oczy.
- Tęskniłam.

poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 30

Szedł przed siebie i nie zatrzymywał się. Wyglądał jakby był w transie ale prawda była inna. Przeżywał teraz ból i stratę po bliskiej osobie.  Zabił ją choć tego nie chciał. Zrobił jej krzywdę bo nie był sobą. Stracił panowanie nad sobą bo.... jest idiotą.
Nie chciał tego. Nie planował ale stało się. Nic nie pamiętał ale zobaczył jak krwawi i oddaje ostatnie tchnienie.
Nie wiedział co ma zrobić. Wstał i odszedł stamtąd jak najszybciej. Biegł przed siebie. Bał się obejrzeć za siebie. Bał się tego widoku. Tego co zobaczył.
Jednak ten widok ciągle miał przed oczami.  Tą krew, te rany... to wszystko było okropne.
Nie wiedział gdzie ma iść. Nogi same go prowadziły przed siebie.
Włosy mu urosły i łaskotały go po twarzy. Nie przejmował się jednak taką błahostką. Zaczęło gromić, a z nieba zaczęły spadać pierwsze krople  deszczu by po chwili stać się ulewą.
Nie przejmował się tym. Ten chłód w twarz był dla niego kojący, a kosmyki włosów, które uciekły z pod kaptura zaczęły się mu przyklejać do twarzy.  Ubranie robiło się mokre i zaczęło się lepić do jego ciała, a silny podmuch wiatru przeszkadzał mu w chodzeniu.  Jedyne co mu oświetlało drogę były błyski błyskawicy,a grzmoty robiły się coraz głośniejsze, aż w uszach bębniło.
Wydawać by się mogło, że matka natura opłakuje kogoś ważnego.
Silniejszy podmuch zerwał kaptur i ukazał twarz mężczyzny. Miał różowe przydługie włosy i zielone smutne oczy z których leciały łzy. Nie mógł ich powstrzymać. Były silniejsze niż on.
Natsu Dragneel wyglądał jak  cień dawnego siebie.

Przemierzał już kilometry i ciągle się nie zatrzymywał. Nie miał zamiaru. Nie odczuwał niczego. Głód, spanie czy inne potrzeby.. nie odczuwał.  Trafił do jakiegoś miasta i przemierzał je. Szedł środkiem miasta, a ludzie na niego dziwnie patrzeli i szeptali między sobą.
Nie przejmował się jednak tym. Bo po co?  To tylko błahostka. Ludzie od zawsze obgadywali innych więc nie warto się tym przejmować.
Coś go podkusiło by podnieść głowę i się zatrzymać. Zrobił to i zobaczył znak Fairy Tail.
Krople deszczu które na nim zostały, spływały po jego twarzy.
- Natsu. - Usłyszał głos mężczyzny i spojrzał na niego.
Miał obojętny wyraz twarzy, a oczy chłodne niczym stal. Zobaczył w drzwiach gildii staruszka.
Staruszek widać wyraz twarzy swojego dziecka był zaskoczony i przerażony. Nigdy nie widział takiego Natsu i jeszcze ta blizna na twarzy. Zajmowała cały prawy policzek i była szarpana.
Inni członkowie gildii słysząc to jedno słowo podbiegli do Mistrza, a widok przyjaciela ich zmroził.
Bardzo chcieli go znowu zobaczyć ale nie w takiej wersji lecz starej.
- Gdzie Angela? - Zapytał na spokojnie Dziadziuś i rozejrzał się dookoła.
Dragneel słysząc to spuścił głowę. Widok jej konającej ciągle z nim był i nie mógł tego wyrzucić z pamięci. Fala wspomnień była tak silna, że padł na kolana, a potem na ziemię. Stracił przytomność i ciężko oddychał.
Jak mogłem do tego dopuścić? 
To było ostatnie co przemknęło mu przez głowę za nim na dobre stracił przytomność.