niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 23

Angela

Przede mną stał mężczyzna w moim wieku. Miał wyraziste kości policzkowe, rozczochrane brązowe włosy i niebieskie oczy. Ubrany w kamizelkę, która była rozpięta dzięki czemu mogłam zobaczyć jego mięśnie i spodnie za kolana. Cały strój był czarny w niebieskie krawędzie.
- Wiem kto wszystkich stąd zabrał i moja misja polega na zabiciu ciebie. - Powiedział spokojnie, a  ja poczułam złość. Może i był ładny ale nie pozwolę z siebie kpić. Ruszyłam na niego z ognistą pięścią, a on nawet nie zdążył tego zauważyć kiedy znalazłam się przed nim i uderzyłam. Poleciał przez połowę Magnolii niszcząc drogę ulicy. Ruszyłam biegiem ignorując ból w piersi. On wstał i tez ruszył. Nasze pięści się spotkały i powstał mocny wiatr mierzwiąc mi włosy. Drugą pięść wbiłam mu w brzuch, a on mnie uderzył w twarz. Prawą noga kopnęłam go w żebra, a następnie ognistą pięść w twarz. Odchylił się lekko ale chwycił mnie za rękę i rzucił w stronę jednego z budynków. Wybiegłam
- Stalowe Pięść Ognistego Smoka!
- Pięść Ziemnego Smoka! - Dziwiłam się ale i tak natarłam na niego. Powstał wybuch, który mnie odrzucił i wpadłam do środka gildii. Nie mogłam się ruszyć, ból w piersi był niemiłosierny. Usłyszałam kroki.
- Musze przyznać, że pomimo tych ran jesteś ciągle wspaniała. Tylko szkoda, że już nie możesz walczyć. - Odezwał się Rainer i podszedł do mnie. Stał nade mną i pochylił się. Usiadł na mnie okrakiem, przygniatając lekko, ręce położył przy mojej głowie z obu stron, a twarz zawiesił bardzo blisko mojej. Nasze oddechy się mieszały i czułam jak się rumienie, kiedy dotknął nosem mój nos.
- Co.. co chcesz zrobić? - Spytałam kiedy nosem jechał wzdłuż mojej szczęki, przechodząc na szyje.
- Coś co na pewno ci się spodoba. - Mogłam przysiądź, że na bank się uśmiechnął przy tym. Przejechał nosem wzdłuż mojej szyi i pocałował ją. - Tak słodko pachniesz. - Wymruczał i znowu pocałował mnie w szyje, przejechał językiem co wywołało u mnie dreszcz. Uchyliłam głowę do tyłu i rękami chwyciłam  go za ramiona chcąc  go odepchnąć lecz byłam zbyt słaba w tym momencie. Gdy skończył maltretować moją szyje, pochylił się nade mną i pocałował w usta. Otworzyłam szeroko oczy. Teraz na serio chciałam go odepchnąć ale chwycił moje ręce i podniósł je do góry, przygważdżając do ziemi. Językiem rozsunął moje usta i włożył go. Splótł nasze języki w delikatny pocałunek. Nie odwzajemniałam tego ale i tak ciągle mnie całował. Brakowało mi powietrza więc przekręciłam głowę i nabrałam je, a on nie przejmując się tym zszedł na szyje. Westchnęłam cicho kiedy zassał się na mojej szyi. Gdy skończył spojrzał w moje oczy, a ja w jego. Jedną ręką chwycił moje ręce, a drugą przyłożył do mojego policzka lekko pocierając kciukiem. - Jesteś taka silna i jednocześnie taka wrażliwa. - Poczułam jak mocno mnie policzki pieczą. Westchnął i puścił mnie, wstając. - Przepraszam. Nie wiem co mnie poniosło, że ciebie pocałowałem. - Spojrzał na mnie smutno, a mi się zrobiło go szkoda ale nie na tyle by mu za to nie przywalić. Spojrzałam na niego wściekła, a on się uśmiechnął. - Lubie twoją złość. Przez ostatnie 2 dni ciebie obserwowałem.
- Ale cały czas..? - Zapytałam nie pewna przypominając jak dziś zdjęłam bandaże i było widać moje piersi.
- Cały czas. - Miałam ochotę go pogrzebać żywcem albo piec na wolnym ogniu. - I  tak widziałem ciebie w połowie nago.
- Masz kurwa szczęście, że nie mogę się ruszać. Tak już byś się smażył na wolnym ogniu. - Warknęłam wściekła, a on był zdziwiony.
- Jak to nie możesz się ruszać?
- No po prostu nie mogę. Co tu trudnego do zrozumienia. - Wzięłam oddech i poczułam ukłucie w piersi tym razem silniejsze. Wyplułam krew z ust i wygięłam się.

***

Rainer

Wypluła krew z ust i wygięła się. Szybko podbiegłem do niej i rozwiązałem bandaże. Rana nad piersią była czarna, tak samo ta na brzuchu.
- Trucizna? - Nie mogłem w to uwierzyć. Szybciej nie wyczułem trucizny jak walczyła z Kita. Zaczęła się trząść. - Cholera! - Szybko ściągnąłem kamizelkę i zasłoniłem ją, wziąłem na ręce i ruszyłem biegiem. Biegłem w stronę lasu, wiedziałem jakie zioła jej pomogą. Nie myślałem o niczym tylko o znalezieniu tych ziół. Nazywały się Herebera. Płatki miała w kształcie łez w kolorze jasnego błękitu prawie, że białe, a łodyga długa i kręta.
Położyłem ją na ziemi, a ona chwyciła się za pierś i wzięła w pół. I Zacząłem go szukać. To wszystko było sprzeczne z moją misją. Miałem ją zabić, a nie teraz pomagać lecz.. nie mogłem. Poczułem coś do niej podczas obserwowania jej. Była silna, bardzo silna ale jednak też delikatna. Potrzebowała kogoś kto będzie przy jej boku. Może to nie będę ja ale wiem, że nie zostawię jej. Dlatego ją pocałowałem, dlatego teraz szukam tej rośliny, którą jak na złość nie mogę znaleźć.
- Tego szukasz chłopcze? - Usłyszałem głos kobiety. Spojrzałem w bok była to Porlyusica i trzymała... Ten Kwiat!!  Spojrzałem na nią zdziwiony. - Trzymaj i uratuj ją. - Podeszła i wyciągnęła rękę z kwiatem. - Jak widać zauważyłeś to samo co ja.  Chociaż jest bardzo potężna to łatwo ją złamać i potrzebuje osoby, która będzie przy jej boku. - Wiedziała, że ich obserwowałem. - Idź. Czas goni, nie masz go wiele. - Wziąłem Herebere i pobiegłem w stronę Angeli.
- Dziękuje !! - Krzyknąłem odwracając się do niej i zobaczyłem jak się uśmiecha.
Znalazłem się przy niej. Była cała blada i zimna. Co było czymś nowym i nie chciałem tego widzieć. Zgniotłem kwiatka i odwróciłem drugą ręką różowo włosa przodem do mnie. Czarna trucizna zaczęła się rozchodzić po ciele. Teraz widać były takie żyły, które wędrowały w stronę serca. Szybko otworzyłem jej usta i płyn, ze zgniecionego ciągle kwiatka wylałem w jej usta. Gdy więcej już nie leciało, zacząłem wcierać Herebere w jej ranę nad piersią, a potem na brzuchu. Trucizna zaczęła parować i unosić się w powietrze, a rany zaczęły się scalać nic po sobie nie zostawiając. Jakby nigdy ich nie było.
- Ej.. Angela. - Szturchnąłem ją lekko, a ta otworzyła oczy i spojrzała na mnie pół przytomnym wzrokiem, które po chwili zamknęła. Miałem przynajmniej pewność, że Herebera pomógł. Herebera to kwiat leczniczy, któty ma właściwości lecznicze i jest najlepszy przeciwko trucizną wszelkiego rodzaju i bardzo trudno go znaleźć. Nie miałem nadziei, że go znajdę ale chciałem przynajmniej spróbować. Wziąłem ją na ręce i skierowałem się w stronę jej domu, a raczej jej brata.

***

Mężczyzna widząc wszystko przez lakrime, wrzasnął wściekły i zaczął niszczyć jaskinie.
- To ja go uratowałem! Ja go wychowałem! A on tak mi się odwdzięcza!  - Krzyczał wściekły. Ściągnął płaszcz i bluzkę ukazując swoje dobrze umięśnione ciało pokryte niebieskimi łuskami. - Ja! Król Wodnych Smoków! Nie pozwolę na ignorowanie moich rozkazów! - Rozprostował skrzydła, wybiegł z jaskini i poszybował w stronę Magnolii, a w jego oczach można było zobaczyć chęć mordu. - Popełniłeś błąd. Rozgniewałeś swojego Pana, a teraz spotka ciebie za to kara. - Ciągle miał przed sobą obraz jak Rainer całuje Angele. Wrzasnął jak prawdziwy smok, a raczej zaryczał.
Ryk był tak głośny, że chłopak go usłyszał. Spojrzał w stronę głosy i wiedział co to znaczy. Przyśpieszył i wbiegł do domku. Znalazł jej ciuchy i ubrał jej górę. Spojrzał na nią smutno, a prawą rękę przyłożył do jej policzka, pocierając kciukiem. Po chwili wybiegł na spotkanie ze swoim Panem. Zobaczył jak z nieba przed nim ląduje jego Pan.
- Panie. - Odezwał się ale po chwili oberwał w twarz i poleciał na drzewa łamiąc je.
- Nie nazywaj mnie tak! Nie jesteś już moim sługa lecz zdrajcą, a zdrajców czeka tylko śmierć. - Podszedł do Rainera.
- Trzęsienie Ziemnego Smoka! - Krzyknął brązowo włosy i ziemia zaczęła się trząść ale to nie robiło wrażenia na Królu, szedł spokojnie w jego stronę.
- Myślisz, że coś takie zrobi na mnie wrażenie. Jesteś zbyt słaby by się ze mną mierzyć. Wodny Pocisk Wodnego Smoka! - Krzyknął i wystawił rękę z której wyleciał strumień wody i powstała para. już myślała, że koniec ale on wybiegł i zaatakował go pięścią. Wymieniali się nimi przez długi. Lewy sierpowy, potem prawy, kopniak jakiś. Rainer zablokował jedną ręką nogę Króla, a drugą walną go w brzuch i odrzucił do tyłu. Nabrał powietrza:
- Ryk Ziemnego Smoka! - Krzyknął i wypuścił z ust tornado z ziemi.
- Ryk Wodnego Smoka! - W tej samej chwili krzyknął Król i wypuścił strumień wody z ust. Ich magia się zderzyła i powstał wybuch. Jednak żadne się tym nie przejmowało. Król zaczął wygrywać znacząco i trafił Rainera, który odleciał kawałek ale zatrzymał się rękoma i wstał. Odział ręce w ziemie, które były teraz jak skały i ruszył. Chociaż miał już rany i krwawił znacząco to nie podawał się. Nie podawał się bo zależało mu na tym by przeżyć i wygrać dla Angeli. W chwili gdy Rainer ruszył zrobił to samo Król ale z wody zrobił kose i przebił chłopaka ostrzem.
- A...- Tylko to wykrztusił i wypluł krew zalegająca w jego gardle.
- Kruszący Kieł Ognistego Smoka! - Usłyszał i zobaczył biegnącą w ich stronę Angele, która uderzyła pięścią Króla. Rainer został uwolniony ale chwyciła go Angela i wyleczyła jego najgorszą ranę. - Kim jesteś?! - Krzyknęła w stronę Króla, który otrzepał się i wyszedł za drzew.
- Jestem Królem Wodnych Smoków. Anmaro! - Przedstawił się i rozłożył skrzydła ukazując swój cały majestat ale ona tylko parsknęła. - Co ciebie tak śmieszy?!
- Król? Dobre mi sobie. Gdybyś był Królem nie pozwoliłbyś sobie na żadne zadrapania,, a nawet na to by jakiś atak ciebie dosięgnął. - Mówiła to kiedy ogień ją otoczył. Jak ogień opadł zmieniła się. Miała rogi czerwone, skrzydła, ogon, szpony i trochę łusek na ciele, a włosy stanęły do góry i były z ognia, a jej ciało zasłaniał ogień tworząc stanik, majtki i buty . - Jeśli nim jesteś pokonasz mnie. - Wysyczała. Prychnął i zaczął rzucać w jej stronę kule wodne, które zablokowała tarczą z ognia i ruszyła na niego szybko. Oberwał nogą w brzuch wypluwając krew, potem pięścią w twarz i tak cały czas obrywał.  Nie miał szansy się obronić przed jej atakami. Wrzasnęła i z całej siły walnęła go w brzuch powodując, że poleciał do góry, zaś ona rozłożyła skrzydła i poleciała za nim. Rainer, który to wszystko widział był przerażony jej mocą ale i zafascynowany. Gdy byli w powietrzu widać było ogień, który co chwile zmieniał położenie. W końcu złączyła ręce w pięść i uderzyła z całe siły w głowę przeciwnika, który poleciał na ziemie robiąc dziurę. Zleciała i stanęła na skraju dziury, jej wzrok mówił śmierć, tak samo ciało. Chciała go już zabić ale zmienił się w wodę.
- To jeszcze nie koniec, Smoczyco. - Odezwał się i zniknął wchłaniając się w ziemie. Stała tak i patrzyła, po chwili jej ciało wróciło do normalnego wyglądu. Odwróciła się w stronę chłopaka i spojrzała na niego obojętnie ale po chwili jej wzrok się zmienił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz