piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 22


Obudził ją piękny zapach jedzenia. Otworzyła oczy, ukazując swoje bujne zielone dzikie oczy, które nie w sposób ujarzmić. Zobaczyła Porlyusica noszące jedzenie na tacy. Angela próbowała wstać o własnych siłach ale ciężko jej było. Kobieta odłożyła tace z parującym jedzeniem na fotel i podeszła pomóc dziewczynie. Smocza Zabójczyni usiadła na łóżku, opierając się plecami o poduszkę i wzięła tace z jedzeniem od kobiety. Na tacy były ziemniaki z mięsem i sosem. Wyglądało pysznie, aż ślinka jej naciekła do ust.  Dodatkowo wszystko pięknie pachniało więc wzięła czym prędzej pierwszy kęs i.... zabrało się jej na wymioty. "Jak coś tak dobrze pachnącego , może tak paskudnie smakować?" Chodziło jej to pytanie po głowię i wielką siła woli, zmusiła się do przełknięcia tego bo  Porlyusica  ciągle stała obok.
- Pyszne. - Odezwała się Angela uśmiechając szeroko i miała nadzieje, że ten uśmiech choć trochę jest szczery.
- To dobrze. - Odpowiedziała groźnie patrząc na Angele, która już jej nie rozumiała i odeszła.
Smoczyca nie wiedząc co zrobić z jedzeniem, spaliła je całe oszczędzając talerz. Wzięła głęboki oddech i poczuła ukłucie w piersi. Dotknęła bolącego miejsca i poczuła bandaż więc zaczęła go rozwiązywać i tak był przesiąknięty krwią. Wstała i podeszła d lustra, które o dziwo tu było. Całą górna część ciała była goła, jedyne co miała na sobie to krótkie spodenki i szalik. Duże jędrne piersi, płaski brzuch. wcięcia tam gdzie trzeba. Można było teraz zobaczyć jej idealną figurę osy.  Była idealna gdyby nie dwie rany. Jedna była powyżej lewej piersi, ciągle była rozszarpana i można dostrzec trochę mięśni ale na pewno wyglądała lepiej niż wcześniej. Zastanawiała się tylko czemu jest szarpana skoro gładko wyciągnęła miecz i tak samo się w nią wbił. Druga rana znajdowała się na brzuchu, ta akurat była gładka ale szeroka.
- Powinnaś leżeć, a nie oglądać rany. Ciągle jesteś poważnie rana i w każdej chwili możesz się wykrwawić. Dodatkowo twoje organy są jeszcze nie stabilne i straciłaś mnóstwo krwi.  - Usłyszała głos różowo włos-ej kobiety stojącej niedaleko niej. Trzymała w prawej ręce bandaże i podeszła do ciągle patrzącej się w swoje odbicie Angeli. W lewej ręce trzymała ten sam flakonik co szybciej, który wylała teraz sobie na rękę i zaczęła wcierać w ciało Smoczycy. Był zimny i przeszedł dreszcz Angele. Stała i skrzywiła się trochę czując ból i dopiero teraz poczuła słabą woń Igneela. Otworzyła szerzej oczy ale szybko pokręciła głową tak żeby Porlyusica tego nie zauważyła. Porlyusica  tym czasem zabandażowała i skierowała do łóżka Smoczyce. Posłusznie położyła się i zamknęła oczy. Po chwili usłyszała kroki i dźwięk zamykanych za sobą drzwi. Po 5 minutach różowo włosa wstała i wybiegła z domku. Biegła w stronę Magnolii. " Muszę ich znaleźć za wszelką cene." Tylko te myśli chodziły jej po głowie. Porlyusica wszystko to widziała. Trzymała w ręce koszyk z różnymi ziołami i kwiatami. Zdawała sobie sprawę, że jest bardzo uparta ale nie myślała, że nie rozważna. Dlatego cofnęła się by sprawdzić czy ciągle leży.
- Widać, że jesteś członkiem Fairy Tail. - Mimo wszystko kąciki jej ust wygięły się ku górze lekko, a wiatr rozwiał jej włosy.

***

Angela

Biegłam przed siebie w stronę Magnolii. Myślami byłam skupiona na tym by znaleźć innych byle tylko nie myśleć o tym, że poczułam zapach Igneela ale nie mogłam. Napłynęły mi łzy do oczu. Tyle razy go szukałam a on był tak blisko i teraz tak daleko jest. Jedna krystaliczna łza uciekła z pod oka. Szybko ją starłam, nie lubiłam płakać. Dla mnie to oznaka słabości.
Biegłam najszybciej jak mogłam. Po chwili znalazłam się na granicy Magnolii i zatrzymałam się na chwile. Omiotłam wzrokiem cała Magnolie. Była pusta, bez życia. Dziwnie to wyglądało. Zawsze była pełna życia, było tu tłum ludzi. Zacisnęła ręce mocno  w pięści, aż zbielały mi kłykcie i mocno zacisnęłam szczękę. Byłam wściekła, że pod moją nieobecność coś takiego się stało. Wzięłam głęboki oddech poczułam ukłucie w piersi i ruszyłam biegiem do Magnolii. Wiedziałam, że nie powinnam biegać ale musiałam, musiałam sprawdzić co się stało i gdzie są wszyscy.
Wbiegłam do miasta i szukałam jakiś śladów lub czegoś innego co mi pomoże. Przebiegłam całą  Magnolie ale nic nie znalazłam. Zrezygnowana zatrzymałam się przy drzwiach gildii. Spojrzałam na nie i otworzyłam je na oścież. Ciemno i głucho.  Weszłam i rozejrzałam się lepiej. Wszystko było na swoim miejscu.
- Witaj Smoczyco. - Usłyszałam męski głos z tyłu za sobą.

***

Natsu

Otworzyłem oczy  i zobaczyłem ludzi skulonych pod ścianą. Poruszyłem ręką i wtedy poczułem, że coś mnie uwiera. Spojrzałem i zobaczyłem, że mam ręce skute w kajdanki i wisiałem bardzo wysoko, a wraz ze mną reszta gildii.
- Co tu się dzieje? - Zapytałem na głos, nie wiedząc czy ktoś mi odpowie.
- Cała Magnolia została porwana i jest niewolona. - Usłyszałem głos Erzy.
- Cholera. - Zacząłem wykręcać ręce byle tylko uwolnić się z tych niewygodnych kajdan. - Noooo... Czemu te kajdany nie chcą zejść!! - Wściekły użyłem ognia i pożałowałem tego. Poczułem jak poraża mnie prąd i wysysa cała magie. Zacząłem krzyczeć z bólu i usłyszałem też głos innych. Spojrzałem i zobaczyłem, że innych to samo spotkało. - Kurwa! - Przeklinałem  na swoją głupotę i straciłem przytomność na chwile.

***

Ludzie pod ścianą widząc stan Magów stracili cała nadzieje. Całą gildia Fairy Tail myślała, że to koniec ale mylili się.  Niebiesko włosa dziewczynka była cała i zdrowa. Prąd jej nie poraził i nie wysysał magii, a była to Wendy. patrzyła na to wszystko przerażona. Nie wiedziała co robić, była taka zagubiona.
- We..wendy... - Do jej uszu dotarł głos Mistrza.
- Mistrzu! - Krzyknęła, a do jej oczu napłynęły łzy.
- Nic ci nie jest? - Spojrzał na nią półprzytomnym wzrokiem i uśmiechnął. - To dobrze.
- Nic jej nie jest?! - Spytała zdziwiona tym faktem Mira.
- Wendy może jest na to odporna...? - Mruknęła pod nosem Erza i zaczęła myśleć.
- Wendy!! Użyj magii! - Krzyknęła Levy, a każdy na nią spojrzał i zaczęła wyjaśniać. - Skoro Wendy nic nie jest, może nas uwolni ale nie dowiemy się do póki nie spróbuje. - Wszyscy kiwnęli głową jednomyślnie i spojrzeli na Młoda Zabójczynie.
- Um... Spróbuje. - Odezwała się nie pewnie i skupiała się na powietrzu.  W okół jej nadgarstków wirowało powietrze i zrobiło jedno małe cięcie na kajdankach, a innych poraził prąd. Od razu przestała. - Przepraszam. To moja winna. - Łzy zaczęły jej skapywać. - Jeste....
- Nie jesteś! - Wrzasnął Natsu słysząc jej słowa. Spojrzał na nią i widać było, że jest bardzo poważny. - Posłuchaj Wendy. W tobie nasza jedyna nadzieja. Musisz nas uwolnić więc to zrób i nie patrz na nas!
- Aye sir!! - Każdy krzyknął na potwierdzenie słów Natsu, a Wendy spojrzała na wszystkich i lekko się uśmiechnęła.
- Zrobię co w mojej mocy! - Zapewniła stanowczo i znowu zaczęła skupiać się na powietrzu by robił to co ona chce.

***

Tym czasem gdy Wendy próbowała wszystkich uwolnić, a Angela próbowała coś znaleźć. Przez lakrime wszystko oglądał to pewien mężczyzna, który uśmiechał się szeroko widząc to. Miał bursztynowe oczy i popielate włosy. Na twarzy miał bliznę, która szpeciła jego piękną twarz. Ubrany był w spodnie czarne, bluzkę czarna, a na to płaszcz czarny. Chociaż był na czarno ubrany i miał płaszcz,  widać było ogon łuskowaty niebieski. Włosy choć długie i roztrzepane można zobaczyć rogi, grube ale małe i trochę podkulone.  Jego usta ułożone były w szaleńczy uśmiech psychopaty i zatrzepotał skrzydłami ciemno niebieskimi. Były duże i łuskowate. Jak smocze skrzydła.
- Wszytko idzie zgodnie z planem. -  I zaśmiał się psychopatyczne. Jego oczy się zaświeciły. - Nic nie ma prawa teraz się spieprzyć.
Wstał z tronu, który był cały z srebra i bardzo nie wygodny. Stąpał powoli po nie równej podłodze na zewnątrz, gdzie padał deszcz. Mieszkał w jaskini ale mu to nie przeszkadzało. Wyszedł i spojrzał do góry pozwalając by krople deszczu spadały na jego twarz i moczyły ją. Podobało mu się to. Ściągnął płaszcz i upuścił pod nogi ubranie, a ręce rozłożył. Pozwalając by deszcz jeszcze bardziej go zmoczył.

***

Rainer

Moja misja polegała na zabiciu Smoczycy. Obserwowałem ją od 2 dni. Miałem dużo szans by ją zabić ale chciałem z nią walczyć. Lecz teraz się wahałem stojąc przed nią. Przypomniał mi się teraz widok jej ran i jej nagiego ciała. Mimowolnie zarumieniłem się trochę i uśmiechnąłem lekko. Patrzyła na mnie poważnie, ostrożnie, bez strachu. Podobał mi się ten wzrok.
- Kim jesteś? - Zapytała.
- No tak nie przedstawiłem się. Jestem Rainer.
- Po co tu przyszedłeś? - Zmrużyła groźnie oczy i przybrała bojową postawę.
- Wiem kto wszystkich stąd zabrał i moja misja polega na zabiciu ciebie. - Powiedziałem spokojnie, a jej oczy zabłysły wściekłością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz