wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 21

Angela

Chociaż byłam osłabiona to i tak chwiejnym krokiem szłam w stronę Magnolii. Coraz mniej dzieliło mnie do celu ale czułam jakbym wieki tam szłam. Robiło się już ciemno. Na niebie można było już zobaczyć nieliczne gwiazdy, której migotały. Słuchać było dźwięk huczenia sowy i wycie wilków. Myślałam nad słowami Kity. Miała rację co do tego, że nie powinnam być Magiem klasy SS+ ale myliła się z tym iż zapieczętowali moją moc. Bardzo dobrze zrobili tylko szkoda, że ją odpieczętowałam.

Stałam przed rada jak na skazanie. Rozmawiali ze sobą naszeptując, tak abym ich nie usłyszała ale i tak słyszałam. Nie którzy byli za zabiciem mnie, inni za tym by wsadzić mnie do celi i zgniłą tam ale Lider był temu wszystkiemu przeciwny i zadecydował. Odwrócił się do mnie przodem i spojrzał. Jego oczy były wymieszane z bólem ale i zrozumieniem.
- Angela. Jesteś zbyt niebezpieczna dla całego kraju Fiore. Dlatego postanowiłem, że najlepszym rozwianiem będzie zapieczętowanie połowy twojej mocy dla dobra wszystkich. - Patrzyłam w jego oczy nie wiedząc co powiedzieć. Miałam wtedy tylko 9 lat więc kiwnęła głową.
Zgodziłam się na to. Stałam teraz na środku jakiegoś kręgu. Do koła mnie były różne skrypty, nie rozumiałam ich, były w dziwnym języku napisane. Z okręgu wychodziły 8 ramion ze skryptem i na końcu ich stał członek Rady Magicznej. Mówili coś ale nie rozumiałam, był to na początku szept, który robił się coraz głośniejszy. W końcu usłyszałam śpiew i uklękli na kolana, a ciałem robili koła w prawą stronę. Wszystko robili jednocześnie, a skrypty na ziemi zaczęły się świecić i iść w moją stronę. Cały okrąg świecił, ramiona skryptów się podniosły i owinęły wokół mojego ciała, sprawiając mi niesamowity ból. Krzyczałam i upadłam na kolana. Czułam się rażona prądem i chłostana jednocześnie z całej siły. Tam gdzie owinęły się skrypty powstawały rany z których sączyła się krew. Brakowało mi powietrza, a oczy mi się przewróciły i widziałam tylko ciemność ale ból nie ustępował tylko się nasilał z każdym dźwiękiem śpiewu. Im głośniej śpiewali tym bardziej to bolało. Nagle ucichł śpiew, a ból się zmniejszał by nagle wrócić z dużo większa mocą niż dotychczas, a ból ten był tak przeraźliwy, że nie wytrzymałam tego i zemdlałam.


***

Ocknęłam się i otworzyłam oczy. Zobaczyłam biały sufit, spojrzałam w bok i na krześle siedział Lider. Uśmiechnął się lekko, widząc, że się  ocknęłam.
- Ciesze się, że w końcu się obudziłaś i przepraszam, że nie uprzedziłem ciebie o tym bólu ale nie mogłem ci zdradzić szczegółów. - Kiwnęłam tylko głową na znak zrozumienia. - Pewnie jesteś jeszcze zmęczona ale co się dziwić. - Spojrzał na mnie smutno. - Wybacz ale to było konieczne. Za pewne wszystko słyszałaś i wiesz co chcieli ci zrobić, a jako że jesteś jeszcze młoda postanowiłam to zrobić, żebyś mogła żyć...
- Wiem... i... dziękuje...za... wszystko.. - Mówiłam powoli i za każdym razem musiałam zaczerpnąć powietrza. Czułam jakbym miała jakąś gule w gardle
- Ciesze się, że rozumiesz mnie. - Pogłaskał mnie po głowię. - Zawsze byłaś bystra i wiesz co jest dobre, a co nie. - Teraz spojrzał poważnie, inaczej niż zwykle. - Angela teraz co powiem jest bardzo ważne i musisz mnie uważnie słuchać. - Spojrzał twardo i nie spuszczał ze mnie wzroku. - Uważaj na Kita. Jest ona inna niż my, a pomimo tego, że jestem Liderem nie mogę jej wyrzucić bez odwodów czy podstaw. Uznaliby, że się nie nadaje. Dlatego mówię ci to teraz. - Mówiąc to był bardzo poważny ale uśmiechnął się po chwili. - Teraz się jeszcze prześpij i odpocznij. Musisz być strasznie wykończona po tym wszystkim. Dobranoc.
Zmierzwił mi jeszcze raz włosy, wstał i odszedł, zamykając za sobą drzwi od pokoju, a ja zamknęłam oczy, które mi opadały i zasnęłam.

Do dziś pamiętam ten ból. Żaden inny nie boli tak jak wtedy. Przeszedł mnie dreszcz. Zapieczętowali tą moc tylko dlatego, że nie umiałam nad nią panować i zniszczyłam połowę Miasta Era. Nie wiem jak mnie powstrzymali ale musieli mnie ogłuszyć. Do póki się nie uspokoiłam, nie wypuszczali mnie z więzienia. Westchnęłam przeciągle i dalej szłam.
Pomimo tego, że robiło się już strasznie ciemno i zimno , nie zrobiłam postoju.
- Zimno? - Spojrzałam na rękę i trzęsła się. To było dziwne, nigdy nie czułam zimna a teraz je czułam. - Jest gorzej niż myślałam.
Mruknęłam nie zadowolona ale dobra wieść była tak, że widziałam Magnolie. Na moich ustach powstał uśmiech i ruszyłam. Może będzie Wendy to mnie uleczy choć trochę.

***

Mężczyzna, który dotychczas klęczał na środku miasta, powstał. Był on dobrze zbudowany o wyrazistych kościach policzkowych. Miał do ramion czerwone włosy, roztrzepane we wszystkie strony i bujne zielone oczy, które ukazywały swą dzikość. Ubrany był tylko w spodnie szare i buty. Bluzka nie była mu potrzebna, zawsze było mu ciepło.
Coś go podkusiło by zawrócić i iść w stronę Gildii Fairy Tail. Tak też zrobił, był coraz bliżej i zauważył jakaś postać przy drzwiach gildii. Po chwili padła jak długa, a on podbiegł do niej. Było ciemno ale i tak dobrze widział. Odwrócił ową postać i zobaczył różowe, długie, roztrzepane i "kolczaste" włosy. Pełne usta, lekko rozchylone przez co zobaczył kły. Była to kobieta o dużym biuście i zgrabnym ciele ale najbardziej zaskoczył go fakt, że znał tą kobietę. Tą kobietę wychowywał jak własną córkę, a była nią Angela. Poczuł coś mokrego na ręce i spojrzał tam. Z rany na piersi leciała krew, tak samo na brzuchu. Słyszał, że jej serce bije coraz ciszej i wolniej.  Szybko ją podniósł i zaprowadził do Porlyusica, która mieszka we Wschodnim lesie z dala od Magnolii. Biegł najszybciej jak potrafił. Nie wiedział co może zrobić, nie potrafił leczyć tylko walczyć. Zobaczył jej dom w drzewie, jak tylko dotarł szybko zapukał. Po chwili otworzyła drzwi starsza różowo włosa kobieta o krwistych czerwonych oczach z nieprzyjemną miną na twarzy.
- Pomocy. - Odezwał się, a ona spojrzała na osobę, która trzymał w rękach. otworzyła szerzej oczy widząc rany.
- Szybko wchodź i połóż ją na łóżku. - Tak też uczynił. Kobieta podeszła z jakimiś fiolkami i zaczęła je mieszać. - Hm.. Jestem zdziwiona, że się z nią spotkałeś. - Odezwała się Porlyusica, patrząc na mężczyznę.
- Nie spotkałem się z nią tylko znalazłem nie przytomną przed drzwiami gildii.  W całej Magnolii nikogo nie ma. - Mówił spokojnie ale wyczuć można było, że się przejmuje tym wszystkim.
- Uspokój się Igneel. - Powiedziała kobieta twardo wręcz groźnie i podeszłą z miksturą do dziewczyny i wylała ją na pierś i brzuch. Z ran można było usłyszeć syczenie i jak wychodzi z nich białą piana. Porlyusica popatrzyła na to i cofnęła się do jednej z szaf wyciągając igłę, nić i bandaże. Wróciła do mniej wyczyściła ranę ręcznikiem który miała obok przygotowany i zaczęła szyć. - Miała duże szczęście, że ją znalazłeś. Straciła bardzo dużo krwi i mocy magicznej.
Igneel słysząc to otworzył szerzej oczy o zacisnął rękę w pięść. Nigdy nie chciał widzieć Natsu ani Angeli w takim stanie. Wstał, wypuszczając powietrze i ruszył w stronę drzwi.
- Znowu uciekasz? - Odezwała się kobieta, lekko uśmiechając.
- Nie uciekam. Mam ważną sprawę do dokończenia, a teraz proszę zajmij się nią i dziękuje ci. - Otworzył drzwi i zamknął za sobą jak wyszedł. Porlyusica tylko uśmiechnęła się lekko i spojrzała na dziewczynę, która marszczyła brwi i pociła zimnym potem. Nie podobał jej się to , dlatego zbadała jej temperaturę, która była drastycznie spadała z każdą chwilą. Szybko wzięła odpowiedni flakonik z płynem. Podniosłą trochę jej głowę i wlała zawartość do ust, który Angela wypiła lekko krztusząc się. Różowo włosa kobieta westchnęła i usiadła obok na fotelu. Po dłuższym czasie sen ja zmorzył i zasnęła.

***

Obudził ją jakiś huk. Otworzył oczy i zobaczyła leżąca na ziemi Angele, która próbowała wstać. Westchnęła i podeszła do niej pomagając wstać.
- Połóż się jeszcze. Nie odpoczęłaś i nie zregenerowałaś wszystkich sił. - Próbowała dojść do głosu jej rozsądku.
- Jak ja tu się znalazłam? - Tylko to ja interesowało teraz. Pamięta, że zemdlała przed drzwiami gildii, a teraz jest tu. Porlyusica przez chwile zastanawiała się nad odpowiedzią i stwierdziła, że lepiej nie mówić prawdy. Może to być dla niej cios gorszy od śmierci.
- Przyniósł ciebie ktoś pod moje drzwi, ledwie żywą. Nikogo nie widziałam oprócz ciebie więc zabrałam i wyleczyłam ale nie do końca więc teraz marsz do łóżka i odpoczywaj z takimi rana nic nie robisz! - Krzyczała wściekłą na głupotę dziewczyny, która spojrzała na nią przerażona i najszybciej jak mogła położyła się z powrotem do łóżka i przykryła się, zamykając oczy. Spojrzała przestraszona na kobietę, która tylko westchnęła. - Idę zrobić coś do jedzenia. - Powiedziała ale spojrzała na nią jeszcze groźnie. - I radzę tobie leżeć tam gdzie jesteś bo jeśli nie to inaczej pogadamy. - Powiedziała mrożącym krew w żyłach głosem i odwróciła się, ruszając w dobrze znanym kierunku. Angela patrzyła za nią i jak zniknęła odetchnęła z ulgi.
- Ta kobieta naprawdę jest straszna jak mówią plotki. - Załamała się lekko ale zamknęła oczy i spróbowała jeszcze na chwile zasnąć. Mimo wszystko przyznawała rację kobiecie, w tym stanie nic nie zdoła zrobić nawet ustać na nogach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz