Angela
Szłam, szłam i szłam. Drogi nie było końca, miałam jeszcze jakieś 100 km do przejścia. Niby mało niż na początku ale i tak ciągle bardzo dużo do przejścia jeszcze miałam. W ciągu tej drogi odzyskałam tylko minimalną część magii. 
- Tym płomyczkiem mogę co najwyżej ognisko rozpalić. - Znowu zaczęłam marudzić. Nie rozumiałam tego ale nie mogłam odzyskać magii. To się ciągnęło. Wzięłam głęboki oddech i wyczułam dym. Dym oznacza ogień, a ogień posiłkiem. Ruszyła tam gdzie czułam dym, widać go niestety nie było. Musiał być mało tego ognia ale wystarczy bym odzyskała siłę. Ogień znajdował się w środku lasu, było to ognisko ale nikogo nie było by go pilnował. 
- Dziwne. - Odezwałam się ale nie przejmowałam się tym. Po prostu podeszłam i zjadłam ogień. Czułam jak wypełnia moje wnętrze ciepłem i mocą. Przejechałam językiem wyschnięte usta nawilżając je. Chciałam już ruszyć dalej ale pojawiła się Kita. Nie była zadowolona był wręcz wściekła. 
- Powinnaś zginąć. Gnić tam w samotności. - Warknęła i zaatakowała mnie. Poczułam za plecami ciepło i wybuchło. Eksplozja? - Moja magia niszczy wszystko w zasięgu wzroku!
Krzyknęła, a ja robiłam uniki przed eksplozjami,  a raczej próbowałam je robić. Ciężko było z tą raną cokolwiek robić. Nagle jej Magia zmaterializowała  w rękach i powstał bicz, którym mnie chwyciła za nogę i zaczęła kręcić mną. Obijałam się o drzewa i szorowałam o ziemie w skutek czego robiły mi się rany cięte, a rana na brzuchu zaczęła niemiłosiernie boleć. Musiałam coś zrobić więc wyciągnęłam ręce i chwyciłam jedno z gałęzi od drzewa. Ciągnęła ale trzymałam się mocniej.
- Hee..? Co to ma być? Kpisz ze mnie! Puść się! - Wrzasnęła.
- Nie! - Odkrzyknęłam, a Kita się bardziej wściekła i przede mną pojawiła się kula. Emanowało od tej kuli ciepło, które wybuchło mi przed twarzą, a ja wchłonęłam ogień, który powstał. Uwolniła mnie myśląc, że to koniec ale wyłoniłam się z kurzu, który się unosił i oberwała pięścią w twarz. Wymieniałyśmy się ciosami. Oberwała nogą w brzuch, ja pięścią w brodę. Uderzyłam ją w twarz,a ona oddała mi tym samym. Blokowałyśmy ataki, robiliśmy uniki, uderzałyśmy i nic nam to nie dawało. Ciągnęło się to bardzo długo, aż wreszcie odsunęłyśmy się trochę od siebie, dysząc ciężko. Chociaż miałam dużo ran trzymałam się na nogach. Chwiejnie ale trzymałam. Ona zaś miała tylko kilka siniaków i zadrapań. Uśmiechnęła się chytrze.
- Nie pokonasz mnie w tym stanie. Jestem silniejsza, a ty osłabiona. - Miała rację mówiąc to ale tylko bardziej mnie tym wkurzyła. Znałam swoje położenie, a ona jeszcze musiała to wszystko gadać. - I ty niby jesteś magiem klasy SS+ ?. Śmieszne. To tak bardzo mnie bawi, że aż śmiać mi się nie chce. Rada dobrze zrobiła przypieczętowując połowę twojej mocy. 
Nie wytrzymałam tego i ruszyłam na nią z ognistą pięścią, którą wbiłam jej w brzuch na wylot, a ona nie będąc dłużna wbiła mi miecz, który przywołała w klatkę piersiową. Zabierało mi to oddech ale nie pozwoliłam by wyciągnęła go. Wyrwałam się i kopnęłam ją w mostek sprawiając, że odleciała kawałek upadając na ziemie. Podeszłam do niej ciężko dysząc, leżała nieruchomo na ziemi i patrzyła na mnie półprzytomnym wzrokiem.
- Obyś zgniła w piekle, Smoczyco. - Wycharczała ostatnie słowa podczas gdy krew ugrzęzła jej w gardle, pozbawiając ją życia. Dziura na brzuchu była bardzo duża, nie miała połowy organów a krew leciała litrami. 
Syknęłam z bólu przypominając sobie o mieczu wbitym w klatkę piersiową. Spojrzałam na ranę i leciała ciurkiem krew. Wyciągnęłam miecz tłumiąc krzyk bólu w gardle i kaszlnęłam wypluwając krew.  Skupiłam się na Płomieniach Uczuć i zaczęły mnie leczyć ale tylko na tyle by naprawić płuca i trochę mięśni. Wyplułam pozostała krew, która została mi w buzi i płucach. Luknęłam na ranę i było widać gładkie cięcie z którego widać było trochę rozerwane mięśnie i skórę z których leciała krew.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz