Erza
Jechaliśmy pociągiem do Magnolii.Spoglądałam cały czas na Angele. Tak samo jak Natsu, umierała z powodu choroby lokomocyjnej.
- Pomimo tego, że nic nie widzę, czuje że mnie obserwujesz, Erza. - Nie zdziwiło mnie to w żaden sposób.
- Co ciebie łączy z Natsu? - zapytałam bez ogródek.
- Nie mogę zdradzić ci szczegółów, mogłabym zagrozić życiu Natsu ale mogę powiedzieć, że jesteśmy rodzeństwem a konkretniej bliźniakami,
- Rozumiem ale będziesz...
- Powiem ale nie przy Natsu. - Westchnęła i pociągnęła nosem. - Gdzie reszta?
- Lucy w toalecie, Gray poszedł się przejść, a Wendy śpi.
Nic więcej nie powiedziała i ja tak samo. Przyszedł Gray, a potem Lucy,obudziła się też Wendy i w tym momencie zatrzymał się pociąg na naszej stacji.
Wysiedliśmy. Natsu poczuł się jak nowo narodzony. Zaczął całować ziemie a potem wstał.
- Natsuuu..!! - Krzyknął Happy, przewracając go na ziemie.
- Happy. - Uśmiechnął się szczęśliwy Salamander, głaskając exceeda po głowie.
- Wendy! - Uśmiechnęła sie Charle podchodząc do Smoczej zabójczyni.
- Charla,tęskniłam za tobą. - Młoda Zabójczyni przytuliła biała kotkę.
Wracaliśmy do gildii. Ja oczywiście ze swoim dużym bagażem. Było miło, wszyscy się śmiali, rozmawiali ale czułam się sama tylko Angela stanowiła wyjątek. Szła z boku. Westchnęłam.
- Tęsknisz za nim. - Dotarł do mnie głos Angelii. Otworzyłam szerzej oczy. Skąd ona wiedziała? - Umiem to wyczuć i przepraszam, że mieszam się w twoje sprawy. Nie chciałam.
- Nie szkodzi. Jakby nie patrzeć też mieszałam się w twoje. Jak chcesz możemy kiedyś porozmawiać przy torcie truskawkowym. - Uśmiechnęłam się lekko.
- Możemy. - Też się uśmiechnęła.
Dotarliśmy w tym czasie do gildii. Posiedziałam chwile a potem się pożegnałam i wyszłam.
Cały czas myślałam nad słowami Angeli. Jak tak myślałam dotarło do mnie, że to prawda. Tęskniłam za Jellal.
Stanęłam na jednym z mostowi patrzyłam na płynącą rzekę, skąpana w blasku księżyca. To był piękny widok.
Westchnęłam przeciągle. Tak bardzo chciałam go znowu zobaczyć. Te jego brązowe przyciągające oczy i usłyszeć jego głęboki głos.
- Erza. - Odwróciłam się w stronę głosu i zobaczyłam go. Nie mogłam uwierzyć, stał przede mną z kapturem na głowie.
- Jellal. - Powiedziałam i ruszyłam w jego stronę. - Nie mogę w to uwierzyć,że tu jesteś.
Byłam taka zadowolona, taka szczęśliwa ale wszystko pękło jak banka mydlana gdy go przytuliłam. Zmienił się w dym. Usłyszałam śmiech.
- Kto by pomyślał, że Erza Scarlet da się tak łatwo nabrać.- Poczułam wściekłość.
- Draniu! - Pojawił się miecz w mojej ręce. - Pokaż się i walcz!
Jak on śmiał mi to zrobić? Jak ja mogłam się tak nabrać?
Tylko te pytania krążyły mi w głowie. Przepełniała mnie wściekłość.
Pojawił się kilka metrów dalej ode mnie. Mężczyzna w średnim wieku, zielonych włosach i różowych oczach. Ubrany w czarna koszule bez rękawów, spodnie czarne lekko poszarpane i ciężkie buty, miał też pelerynę z kapturem szarą.
Wyciągnęłam w jego stronę miecz.
- Draniu. Dlaczego tu jesteś?i dlaczego pokazałeś mi Jellal?
- Jestem tu by się z tobą zmierzy c. Pokonać Wielką Tytanie, a Jellala schwytałem. - Pojawił się nagle przy nim cały pokiereszowany i nieprzytomny.
Wciągnęłam gwałtownie powietrze. Nie mogłam w to uwierzyć. Jellal przegrał.
- Hoo... Widzę, że nie możesz w to uwierzyć. Pokaż mi swoją moc. Pokaż mi swoją wściekłość. Tytanio! - Oblizał usta. - Jeśli mnie pokonasz może go odzyskasz.
Uspokoiłam się, nie mogę dać się ponieść emocją.
- Zbroja Niebiańskiego Koła! - Odziałam się w srebrna zbroje, wyposażona w parę anielskich skrzydeł. Napierśnik składa się z florystycznych elementów, zakrywających klatkę piersiową, na biodrach ma ozdobny pas, zwieńczony długą białą spódnicą. Na głowie znajduje się diadem z parą skrzydeł znajdujących się nad uszami.
Ruszyłam w jego stronę.
- Niebiański Krąg! Blumemblatt! - Pojawiło się kilka mieczy, tworząc koło i ruszyły na niego ze mną.
Wszystko uniknął, znikając i pojawił się przede mną,uderzając pięścią w brzuch. Poleciałam trochę, wbiłam miecz w ziemi i się zatrzymałam. Wstałam, spojrzałam na niego a on w jednej chwili pojawił się za mną z mieczem. Zablokowałam go swoim mieczem. Siłowaliśmy się chwile. Wskutek tego w ziemi powstał dołek. Odskoczyliśmy trochę.
- Zbroja Lotu! -Przypominał nie co strój geparda z parą uszu na głowie.
- Wygląda na to, że nie jesteś mocny tylko w gadaniu.
- Tytanio. Jeśli chcesz odzyskać Jellal to pokaż mi swoją pełną moc.
Zmieniłam zbroje w swoja codzienną. Ruszyłam na niego z pięściami. Szybka wymiana ciosów.. Oberwał kopniakiem w brzuch. Znowu wymiana ciosów, oberwałam pięścią w brzuch. Trochę się odsunęłam się od niego ale nie dał szansy. Chwycił mnie za nogę i rzucił w budynek. Wyplułam trochę krwi.
Zmieniłam zbroje Purgatora. Czarna z kolcami i ma maczugę nabitą kolcami.
- Nawet Zbroją Purgatora nie mogę się przebić.
- Przeceniłem ciebie Tytanio. - Zaszedł mnie od tyłu i przyłożył miecz do szyi. - Żegnaj Tytanio.
Miał mi odciąć głowę ale Jellal chwycił ostrze, raniąc przy tym rękę. Chociaż ledwo mógł stać, obronił mnie.
- Gwiezdny Podmuch! - Jellal zacisnął pięść, poza dwoma palcami, którymi wykonał machnięcie. Pojawiła się wtedy kula gwiezdnej magii, która wybuchła prosto w jego twarz i odleciał.
Wstał i spojrzał na nas wściekły.
- To jeszcze nie koniec! Scarlet!! - Wrzasnął i zniknął.
Jellal trzymał mnie w ramionach, a ja oparłam się o niego.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz