wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 15

Natsu

Cały czas myślałem o Angeli. Nie mogłem nawet jeść. Co było bardzo nie podobne do mnie. Nawet nie chciało mi się z nikim bić. Inni zaczęli się o mnie martwić. Myśleli, że tego nie słyszę ale słyszałem. Wszystko. Westchnąłem, wstałem i wyszedłem z gildii na spacer.
- Natsuuu!!
- O.. Lucy. - Uśmiechnąłem się do niej lekko. Właśnie szła do gildii z domu. Zatrzymała się obok mnie.
- Co się stało Natsu? Jesteś taki smutny. - Zdziwiłem się, że od razu  to zauważyła.
- Myślę o Angeli i o tym, że o niej zapomniałem.
- Rozumiem ale to na pewno nie twoja winna i Angela to rozumie. - Uśmiechnęła się do mnie szeroko i spojrzała na mnie szczerze. Mogłem się patrzeć godzinami w jej brązowe oczy, które wyglądały jakby spadły z nieba. Mimowolnie uśmiechnąłem się do niej.
- Lucy.. nie masz ochoty się gdzieś przejść? - Zapytałem. Nie chciałem być sam ale też nie chciałem spędzać czas z innymi w gildii. Chciałem z nią spędzić czas. Z Lucy.
- W sumie trochę przyda mi się ruchu. - Uśmiechnęła się i ruszyliśmy wzdłuż miasta, aż w końcu weszliśmy do lasu. Prowadziłem ją na polane, którą znalazłem jak byłem mały.
- Ach... Jak tu pięknie. - Zachwyciła się Lucy pięknym widokiem.  
Polana otoczona była kwiatami, różnych kolorów i bujną zieloną trawą.
- Znalazłem to miejsce jak  byłem mały i często szukałem Igneel.
- Rozumiem. - Uśmiechnięta usiadła na trawie, a ja poszedłem w jej ślady. - Natsu?
- Tak? - Leżałem na trawie z zamkniętymi oczami.
- Tak właściwie czemu mnie tu przyprowadziłeś? - Od razu wstałem do siadu i spojrzałem jej głęboko w oczy.
- Chciałem ci pokazać tą polane. Myślałem, że ci się spodoba. - Widziałem w jej oczach błysk. - I chciałem ci coś dać. W sumie to bardziej Angela ale... sama zobacz.
Wyciągnąłem z kamizelki złoty klucz. Klucz był w kształcie smoka.
- Łał.. Co to za  klucz? - Lucy od razu wzięła do reki.
- Nie wiem. Angela napisała kartkę, że to bardzo silny duch i może ci się przydać.
- Rozumiem. Zobaczmy kto to jest!! - Krzyknęła podekscytowana i wstała. Wyciągnęła rękę przed siebie z kluczem. -  Jam jest ta, która połączona jest ze ścieżką do Świata Duchów. O Duchu! Odpowiedz na me wezwanie i przejdź przez Bramę.
Pojawiło się oślepiające światło. Nic nie widziałem. Jak zniknęło światło moim oczom ukazał się mężczyzna z parą skrzydeł, ogonem łuskowatym i gdzieniegdzie miał też łuski na ciele. Miał blond włosy i złote oczy.
- Witam. - Uklękną przed Lucy. - Ty jesteś za pewne Panienka Lucy. Miło mi Panią poznać. Pani Angela dużo mi mówiła o Pani miłości do Gwiezdnych Duchów.
- Umm... Witaj. - Lucy była zamieszana. - Jakim jesteś Gwiezdnym Duchem? Jest tylko 12... nie wróć 13 Bram Zodiaków.
- Nie jestem Gwiezdnym Duchem lecz Smoczym Duchem. - Oby dwoje byliśmy zaskoczeni.
- Sm..sm..smoczym? - Wyjąkała blond włosa.
- Tak Panienko. Konkretniej mówiąc jestem Smoczym Duchem Błyskawic. Pani Angela znalazła mój klucz i się mną opiekowała ale zerwała ze mną kontrakt na rzecz Panienki. Zapewniała mnie, że dobrze się mną zajmiesz.
- Tak, to prawda. Dobrze zajmuj się swoimi Duchami. To są moi przyjaciele. Miło mi ciebie poznać..eee.. Jak masz na imię? - Zaśmiała się nerwowo Lucy.
- Raiton. 
- Miło mi ciebie poznać Raiton. - Uśmiechnęła się do niego szeroko. - Powiedz w które dni mogę ciebie przywołać ?
- Wszystkie.
- Wszystkie? 
- Tak. Mi jest to obojętne kiedy mnie Panienka przywoła ale musi Panienka wiedzieć, że otwarcie mojej bramy kosztuje bardzo dużo energie i magi. W tej chwili Panienka by straciła przytomność samym przywołaniem. - Była w szoku.
- Więc cała magia, którą teraz mam... wystarczyła by tylko na samo przywołanie ..? - Padła na kolana załamana. - Jaka ja żałosna.
Przez cały czas siedziałem cicho i nic nie mówiłem ale teraz musiałem.
- Nie jesteś słaba Lucy. Musisz tylko poćwiczyć by zwiększyć swoją moc. Pamiętaj, że to Smoczy Duch. One kosztują dużo więcej Magii niż ci się może wydawać. - To nie były moje słowa lecz Angeli, która właśnie lądowała na ziemi. Star ją tu przyniosła.
- Witam Panią Angele. - Raiton miał teraz inny ton głosy. Miał bardzo ciepły głos, a jego oczy nie były zimne lecz ciepłe.
- Witaj Raiton. Mam nadzieje, że nie masz mi tego za złe?
- Oczywiście, że nie. Jeśli tak mogę uszczęśliwić Panią to zrobię to. - Mówiąc to patrzył w jej oczy uśmiechając się.
- Miło mi to słyszeć. Lucy mam nadzieje, że to nie ciężar iż podarowałam ci jeden z moich kluczy? 
- Oczywiście, że nie. Ciesze się bardzo, że mi go podarowałaś. Mam nowego przyjaciela. - Angela na tą wieść uśmiechnęła się ale po chwili spoważniała.
- Ciesze się, że wybrałam ciebie ale musisz zwiększyć swoją moc. Im masz jej więcej tym więcej a możliwość Raiton. Pamiętaj o tym, że to nie jest Gwiezdny Duch lecz Smoczy. One bardzo dużo jej biorą ale za to są niesamowicie silne.
- Będę pamiętać... - W tym momencie Lucy straciła przytomność, a duch zniknął.
- Natsu zanieś Lucy do domu. Musi odpocząć. Straciła bardzo dużo magii. 
Kiwnąłem tylko głową. Wstałem i wziąłem brązowooką na ręce. Była lekka ale i tak lubiłem, żartować, że była ciężka. Rozejrzałem się, a Angeli nie było już. Westchnąłem. Przynajmniej wiem, że wróciła. Zaniosłem Lucy do domu i położyłem na łóżku. Nie chciałem ją jeszcze zostawić więc usiadłem na podłodze opierając się plecami o łóżko blondcwłosej. Nie wiem ile czasu tak siedziałem ale zasnąłem już tym znużony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz