Natsu
Nie mogłem uwierzyć w to co zobaczyłem. Cała Magnolia płonęła w żywym ogniu. Ludzie uciekali gdzie się dało.
Szybko się otrząsnąłem i zacząłem jeść część płomień, które były na dworcu. Wyszedłem i było ich więcej. Nie zjem ich wszystkich, za dużo ich.
- Ryk Niebiańskiego Smoka! - Usłyszałem Wendy, która zgasiła część płomieni.
- Wendy!! - Krzyknąłem i zobaczyła mnie. Uśmiechnęła się szeroko i podbiegła do mnie.
- Pan Natsu.
- Co się dzieje? - Uśmiech, który dotychczas miała zniknął.
- To Pani Angela. Rozprzestrzenia cały ten ogień. Inni próbują ją powstrzymać ale nadaremnie. Jest zbyt potężna.
- Nie możliwe.
Szybko ruszyłem biegiem w stronę gildii. Tam czułem ich zapach i moc. Słyszałem krzyki Wendy ale ignorowałem to. Za mną leciała cały czas Star.
- Natsu co masz zamiar zrobić? - Zapytała kotka. Jak się nad tym zastanowię to nie wiem.
- Nie wiem.
- Angela jest naprawdę potężna. Jest jedna z Świętych Magów. - Zatrzymałem się.
- Który numer?
- Zero.
- Zero?
- Tak. Ma taki, żeby nie robić zamieszania i jest od razu uznawany za najsilniejszy i najpotężniejszy mag. Pierwsza czwórka to nie ludzie ale Angela ich pobiła. - Przełknąłem ślinę i bez słów ruszyłem dalej.
Nie podejrzewałem, że jest aż tak potężna. Nie wyczułem tego, jak widać dobrze chowa swoją moc.
Z daleka zobaczyłem cała gildie. Każdy atakował osobę skąpaną w płomieniach. Im bliżej byłem tym bardziej się bałem zobaczyć prawdę na własne oczy. Otoczona w płomieniach była Angela. Oczy świeciły się jej na czerwono, a usta ułożone w szaleńczy uśmiech i słychać było jej śmiech.
- Natsu. - Odezwał się Dziadziuś.
- To nie jest Angela. - Usłyszałem Star. Była przerażona i łzy jej leciały. - To nie ona. To nie jest moja Angela!!!
- Star!! Nie leć tam!! - Krzyknąłem za nią jak poleciała w stronę Angeli.
Angela zauważyła to i na chwile jej oczy wróciły do normalnego zielonego odcienia ale tylko na chwile. Strumień ognia poleciał w jej stronę i oberwała. Lili chwycił w ostatniej chwili kotkę.
Zacisnąłem mocniej zęby i spojrzałem na ryżowłosą. Każdy ją atakował ale nic nie dawały te ataki. Cały czas otaczał ją ogień. Nagle Juvia wypuściła strumień wody z rąk i ugasiła ogień dookoła Angeli mocząc ją przy tym. Była tym zaskoczona Angela i wściekła. Warknęła i zwiększyła płomienie.
- Jej płomieni nie da się ugasić! - Zauważyłem, że powiedział jej a nie moje.
- Kim jesteś??! - Wszyscy spojrzeli na mnie jak na idiotę oprócz Erzy i Miry.
- Hooo... Widzę, że Salamander nie jest tak głupi na jakiego wygląda. - Prychnął. - Skoro już wiesz to powiem. Jestem Kaido. Moja magia to przejęcie ciała. Mogę wchodzić w ciała wszystkich magów, jakich chce i których chce, a Angela jest bardzo potężna. Choć za nim przejąłem jej ciało, zapieczętowała większą połowę mocy ale ta, która władam wystarczyłby was zabić.
- Nie myśl, że ci na to pozwolę! - Krzyknąłem i ruszyłem. - Stalowa Pięść Ognistego Smoka!
Zatrzymała moją pięść ręką i odrzuciła w bok. Znowu wstałem i ruszyłem a ona mnie powaliła i tak w kółko. Ja wstawałem i atakowałem a ona mnie blokowała i odrzucała.
- Wir Wodny! - Krzyknęła Juvia i trafiła w Angele zaś Angela wystawiła ogień w jej stronę ale Lockser dzielnie to znosiła i ciągle nacierała. Otworzyła szerzej oczy. - Paniczu Gray! Juvia da z siebie wszystko i powali Angele, a Panicz Gray zamrozi ją!
Gray chwile patrzył zdziwiony na Juvie ale się otrząsnął.
- Dobra!
Z tym słowem Lockser zwiększyła swoją moc. Kaido nie dawał się tak łatwo i spróbował zwiększyć moc. Siła zderzenia ich mocy była taka silna, że powstał wielki podmuch odrzucił innych do tyłu, a ziemia i domy dookoła pękały. Następnej fali nie wytrzymałem i odleciałem. Chwyciłem się dachu jednego z domów. Zobaczyłem Lucy, która odleciała.
- Lucy!! - Krzyknąłem i szybko do niej ruszyłem i chwyciłem za rękę.
- Natsu! - Objąłem ją w pasie i osłoniłem przed kamieniami, który powstały po przez zderzenie ich mocy i zniszczyły ulice. Rozejrzałem się dookoła. Magnolia ciągle płonęła.
- Lucy musimy ugasić ogień.
- Ale..
- Teraz nic nie zrobimy. Jedyne co możemy zrobić to ugasić ogień. - Chwile popatrzyła na mnie swoimi brązowymi oczami na mnie i kiwnęła głową.
- Chodźmy.
- Natsu! Gdzie ty biegniesz?! - Krzyknął Dziadziuś.
- Idziemy ugasić ogień w Magnolii. - Uśmiechnąłem się. - Teraz to możemy jedynie zrobić. Nic innego nie zrobimy.
I ruszyłem z Lucy w stronę ognia. Po chwili zobaczyłem Levy.
- Pomogę wam.
- Levuś. - Lucy była szczęśliwa, że przyszła,
- Idę na prawo, a wy idzie na lewo. - Kiwnęły tylko głową i rozdzieliliśmy się.
Lucy
- Lucuś co jest? - Zapytała Levy. Biegłyśmy w stronę Katedry. Był tam największy ogień. Martwię
- Levuś. Martwię się o Natsu. Jest taki smutny i...zagubiony.
- Rozumiem ciebie Lucuś, ale Natsu ma swoje powody. W końcu on i Angela są rodzeństwem. - Zatrzymałam się na tą wieść.
- Skąd to wiesz?
- Widać to od razu. Są bardzo podobni do siebie.
- Ech..ja jakoś nie zwróciłam na to uwagę. - Załamałam się swoją głupotą.
- Haha.. Lucuś jest głową w chmurach. - Naśmiewała się ze mnie Levy przez resztę drogi.
- Levy idź z drugiej strony.
- Dobrze. - I pobiegła. Wyjęłam klucz ze Skorpionem.
- Otwórzcie się, Bramy do Skorpiona! Scorpio! - I pojawił się mężczyzna z ogonem skorpiona.
- Oł je! Co mam zrobić Lucy?
- Ugaś ogień za pomocą piasku, Scorpio! Licze na ciebie!
- Możesz na mnie liczyć Lucy. - I staną na czterech kończynach i wypuścił tornado piasku i ugasił płomienie.
Pobiegłam do Levy, zobaczyć jak jej idzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz