środa, 18 lutego 2015

Rozdział 27

Natsu

Czas mijał, a ze mną było coraz gorzej. Traciłem panowanie nad swoim zachowaniem i to w najmniej odpowiednich chwilach. Nikt tego nie zauważył bo sądzili, że to moje zachowanie. Lucy cały czas trenowała i była coraz silniejsza. Czułem to bo byłem przy tym, a Angela poszła na misję i nie wzięła mnie.
Siedziałem teraz w domu. Sam. Chciałem chwili wytchnienia i ją miałem. Zostałem sam ze sobą. I to nie w przenośni, a szkoda. Wyczuwałem jego obecność. Czyhał na moją klęskę ale może sobie pomarzyć. Nauczę się kontrolować emocję. Tylko od czego zacząć?
Ja nie wiedziałem. Nigdy nad tym nie myślałem. Może Dziadziuś mi pomoże. Ma swoje lata i jest mądry.
Na tę myśl od razu wstałem i ruszyłem do niego biegiem. Dziadziuś na pewno wie. On wszystko wie.

- Wybacz Natsu ale nie wiem jak ci pomóc. - Na te słowa załamałem się.
- Jak Dziadziuś nie wie to kto ma wiedzieć?! Przyszedłem bo myślałem, że mi pomożesz, bo wiesz coś! Co ja mam teraz zrobić?!
- Natsu! - Uspokoiłem się gdy usłyszałem ten głos. Spojrzałem na niego uważnie. - Nie masz czym się martwić. Dasz radę. Ja w ciebie wierzę i jak przyjdzie czas pomogę ci jak potrafię. - Uśmiechnął się szeroko, a ja poczułem się pewniej.
- Dzięki, Dziadziusiu. - Wyszedłem z jego pokoju i oparłem się o drzwi.
Słowa Dziadziusia były mi bardzo potrzebne. Dodały mi pewności i odwagi, które bardzo w tej sytuacji potrzebowałem i to tak bardzo, że aż namacalnie. Dostałem je i się uspokoiłem. Przez ostatnie dni byłem kłębkiem nerwów, a teraz jestem spokojny. Mogłem teraz racjonalnie myśleć i postanowić co robić. Nie mogłem uwierzyć, że zapomniałem o tym. Że zapomniałem o swoich Przyjaciołach...
Jesteś żałosny. Parę słów i poczułeś się lepiej. Nie kpij sobie ze mnie! Dlatego to ja muszę przejąć to ciało. Uratować je za nim ty je zniszczysz. 
Przez te dni nie słyszałem go ale czułem, a teraz naszło go na gadanie. Było lepiej jak był cicho, a jeszcze te słowa. Poczułem złość, prawie, że gniew ale wziąłem głęboki oddech na uspokojenie. Musze pamiętać o tym by nie ponosić się emocja, a jeśli będę za każdym razem czuć gniew jak się odezwie to przegram.
Ja byłem tu pierwszy i radzę ci zapamiętać to. To tylko i wyłącznie moje ciało. Nie zamierzam przegrać tej walki. 
Nie odezwał się już ale usłyszałem prychnięcie. Odepchnąłem się od drzwi. Ruszyłem na dół do reszty gildii. Do przyjaciół, którzy pomogą mi w każdej chwili.
- Natsuu.! - Krzyknął Happy i podleciał do mnie na swoich skrzydłach.
- Joł. Co tam, Happy? - Pogłaskałem go po głowię, a on się tylko uśmiechnął.
- Złowisz mi rybkę? - Zapytał i zrobił słodkie oczy.
- Jasne. Chodźmy. - Krzyknął zadowolony i poleciał w stronę naszego jeziora. Ruszyłem za nim biegiem szybko ale dopiero w połowię drogi spostrzegłem, że biegnie za mną Lucy. Zwolniłem, bo chociaż trenowała to jednak tylko zwiększanie magi.
- Powinnaś też trenować ciało inaczej magia ciebie zniszczy. Jak nie będziesz ćwiczyć fizycznie, magia będzie z ciebie ulatywać, bo nie będzie miała gdzie się gromadzi i w efekcie będziesz słabsza niż silniejsza. - Odezwałem się jak tylko mnie dogoniła. Oparła się rękami o kolana i ciężko oddychała.
- Masz rację ale nie wiem od czego zacząć.
- Mogę ci pomóc. - Spojrzała na mnie zaskoczona ale uśmiechnęła się słodko po chwili.
- Z miłą chęcią przyjmę pomoc.
- W takim razie zaczniemy od jutra, a teraz chodź. - Chwyciłem ją za rękę i pociągnąłem do góry by się wyprostowała.
- Natsu, co ty...? - Nie dokończyła zdania ponieważ puściłem jej i obróciłem tyłem do mnie, chwyciłem za biodra i podniosłem wysoko sadzając ją na moje barki.  - Natsu. - Jęknęła, a ja się tylko wyszczerzyłem i ruszyłem biegiem do Happiego.

Lucy

Każdy na nas patrzał ale co się dziwić skoro siedziałam na barkach Natsu. Nie przeszkadzało mi to jednak, a podobało mi się. Widziałam dużo rzeczy z tej wysokości. Czułam też jego ciepło. Dobiegł nad jezioro gdzie czekał już Happy. Kucnął, aja z niego zeszłam. Wstał i zaczął się prostować i rozciągać.
- Zrobiłaś się cięższa, Lucy. - Jęknął po  chwili, a ja się załamałam trochę. 
Jak to możliwe, że jestem cięższa skoro schudłam?! Podeszłam do niego zła i zdzieliłam w głowę.
- To boli.
- Miało boleć, a teraz złów rybę. 
Oburzony ruszył do Happiego, który już krzyczał jaką chce rybkę. Usiadła pod drzewem niedaleko nich i wezwałam Plue.  Bawiłam się z nim dosyć długo. Nawet się nie zauważyłam kiedy wróciłam do domu i kładłam się spać po kolacji i dłuugiej kąpieli. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz